Dzisiejsze pokolenie Turków nawet nie wie, że to się wydarzyło. Mieszkając w niegdyś chrześcijańskich miejscowościach muzułmanie nawet nie podejrzewają, jakie makabryczne sceny rozgrywały się tutaj przed 100 laty. Nieliczni pozostali przy życiu wyznawcy Chrystusa nie mogą im o tym powiedzieć – jakakolwiek wzmianka o holokauście Asyryjczyków, Ormian i Greków jest w Turcji przestępstwem… (http://lubimyczytac.pl)
Osobom mówiącym o ludobójstwie stawiano zarzuty na podstawie artykułu 301 Kodeksu Karnego, a wcześniej 159. Wśród najbardziej znanych osób oskarżonych o „zdradę tureckości” był turecki pisarz ormiańskiej narodowości Orhan Pamuk.
Książka o przelanej krwi chrześcijan
Polski tytuł brzmi: Seyfo. Ludobójstwo, o którym nie wolno mówić. Jest to książka autorstwa Abed Msziho Nemana Karabasziego (1903-1983) pt. Przelana krew, oryginalnie napisana w języku aramejskim (aram. Dmo zlicho). W roku 2005 zostało wydane w Libanie tłumaczenie jej na język arabski (arab. Ad-dam al-masfuk).
Książka opowiada o prześladowaniach chrześcijan na całym świecie, poczynając od pierwszych wieków chrześcijaństwa, kiedy Imperium Rzymskie było pogańskie, poprzez czasy perskie, i do czasów najnowszych. Duża część pracy poświęcona jest prześladowaniom i masakrom ludności chrześcijańskiej w latach 1885-1918 w południowych rejonach dzisiejszej Turcji. Autor opiera się przede wszystkim na świadectwach nielicznych osób, którym udało się przeżyć i schronić się w klasztorze Dayr az-Zafaran (Diyarbakir). W tym klasztorze Autor w wieku 15 lat rozpoczął naukę w seminarium. Jeden z rozdziałów książki, poświęcony masakrom z 1895 roku, odtwarza wydarzenia na podstawie dziennika, znalezionego przez Abd-ul-Masiha w klasztorze (autor dziennika, ksiądz Lahdo, został zamordowany przez Kurdów). Pogromy z lat 1914-1918 odtwarza na podstawie relacji naocznych świadków. Szczegóły mrożą krew w żyłach. Poniżej kilka fragmentów w języku polskim.
Od Autora
Ten pamiętnik stanowi relacje o czasach niepokoju, cierpieniach, bólu i tragediach, ukazuje jaskrawe praktyki gwałcenia imienia i godności człowieka, opisuje niczym nieograniczone akty nienawiści, agresji i gwałtu, ukazuje prześladowania i zniszczenia, które zakończyły się ludobójstwem realizowanym w roku 1915 bez jakiegokolwiek powodu i winy, ludobójstwem, którego ofiarą padła ludność chrześcijańska, a jego pomysłodawcy i wykonawcy – Osmani i Kurdowie – nie byli ludźmi, lecz zwyrodniałymi odszczepieńcami gatunku ludzkiego. Odznaczali się dzikością, prymitywizmem, zdradą, bestialstwem i barbarzyństwem. Nienawiść wobec chrześcijan ormiańskich i asyryjskich była ich chorobą. Przez prawie cztery lata z zaciekłością polowali na swoje ofiary, mordując i pastwiąc się nad nimi. Obszarem ich działania była mezopotamska ziemia i ościenne prowincje, po stronie północnej i zachodniej…
Niepokoje, które dotknęły mieszkańców miasta Amid i okolicznych wsi asyryjskich w roku 1895
Przypadkowo trafiłem na mały zeszyt w bibliotece księdza Faulosa (Pawła) syna księdza ‘Bed Had b-Szabo z rodziny księdza Lahdo. Zawartość zeszytu stanowi relacje spisane przez księdza ‘Bed Had b-Szabo. Służył on w miejscowości Qarabasz (tur. Karabahce) i był jednym z tych nieszczęśników, którzy przeżyli masakry i ludobójstwa roku 1895, skierowane przeciwko chrześcijanom żyjącym w takich miastach, jak Amid, Ar-ruha (Urfa, Edessa), Harput, Sjork, Malatia, Sasoun i w okolicznych wsiach.
W tym zeszycie czytamy, że na początku października 1895 roku zmobilizowały się siły zła i nienawiści spragnionych krwi w osobach piastujących najwyższe urzędy administracyjne, religijne i plemienne w Amidzie, na czele których stali Dżamil Pasza, Bahram Pasza i im podobni, aby uruchomić machinę terroru przeciwko chrześcijanom. Zanim jednak ci wielmożni przystąpili do akcji, powiadomili kurdyjskich agów, w latach pełnych agitacji i obietnic. Zachęcali ich do wzięcia udziału w zaplanowanych akcjach czystek religijnych i etnicznych, obiecując, iż mogą bezkarnie zabijać, podpalać i rabować. W wysłanych do Kurdów listach była tez mowa, że ich przywódcy maja zgłosić się do Amidy po broń.
W czasie modłów w piątek muzułmańscy przywódcy religijni świeccy wraz z plebsem przyjęli w meczetach hasło operacyjne, które brzmiało „Muhammad Salauat”. Wypowiedzenie tego hasła oznacza początek ataku na domy i sklepy należące do chrześcijan, ich kościoły i klasztory, aby mordować, plądrować i palić. Początek akcji wyznaczono na piątek, pierwszego października 1895 rok.
I tak też się stało.
W szeregach uzbrojonych Kurdów wrzało. Z wyciągniętymi mieczami i z wściekłością przepuścili szturm na dzielnice bezbronnych i spokojnych chrześcijan. Atakujących Kurdów wspierała artyleria wystrzeliwująca ogniste kule. Ludzie padali niczym liście drzew jesienią: trupy zamordowanych i rannych wypełniły ulice i zaułki miasta oraz sklepy i dziedzińce domów mieszkalnych. Ci, którzy zdążyli uciec schronili się w kościołach. Aby uniemożliwić dyplomatom francuskim obejrzenia masakr oraz zablokować drogę przed uciekinierami, gubernator Amid kazał otoczyć dom ambasadora Francji kordonem składającym się z dwudziestu żołnierzy wspieranych przez Kurdów.
Niczym niepohamowani barbarzyńcy trwali w mordowaniu chrześcijan, plądrowaniu ich domów i sklepów i paleniu mienia przez cztery dni, do czwartego października. Ani ludzki język ani też pióro nie są w stanie opisać z jaką dzikością poruszali się i postępowali: jedni wyrzucali ludzi z dachów domów i z okien, a inni strzelali do bezwładnie spadających ciał, a jeszcze inni mieczem dobijali ofiary leżące na chodnikach i ulicach. Sytuacja tak wymkła się spod kontroli, że część ofiar stanowili muzułmanie, którzy mieszkali w dzielnicach chrześcijańskich i należeli do bogatszej warstwy.
Chcąc znaleźć wytłumaczenie i usprawiedliwienie, oraz jeszcze bardziej zaognić nastroje antychrześcijańskie, burmistrz miasta oskarżył chrześcijan o zamordowanie muzułmanów. Udał się więc do biskupa asyryjskiego Abdalla i kazał, aby ten zechciał apelować do chrześcijan o spokój i oddanie schowanej w domach broni. Bowiem broń w rękach chrześcijan drażni muzułmanów. Równocześnie prosił biskupa, aby chrześcijanie nie pozwolili muzułmanom zaatakowania domów i sklepów chrześcijan, plądrowania ich, oraz, aby zaprzestali mordować!
Wielki meczet w Diyarbakir (aram. Amid), niegdyś kościół św. Tomasza (Mar Thoma)
Prawdę mówiąc, chrześcijanie żadnej broni nie mieli i nie użyli, a burmistrzowi, który sam kazał mordować chrześcijan, nie wiadomo o co chodziło.
Kiedy biskupowi nie udało się do tego doprowadzić, burmistrz posłał po patriarchę, Abdulmasiha II, rezydującego w Mardinie.
Przybyły wprędce patriarcha nie uwierzył własnym oczom i doznał szoku: oto piękne miasto zostało zrujnowane wraz z kościołami, trupy leżały wszędzie na ulicach, zewsząd słychać jęki i krzyki rannych i osieroconych zmieszane z odgłosami wystrzeliwanych pocisków. Widząc rozmiar tragedii natychmiast wystosował list do burmistrza, który miał przekazać asyryjski chłopiec. Kiedy jednak chłopiec wkręcił w ulicę o nazwie Al-Malik Ahmad, znienacka napadli go muzułmanie i zabili na miejscu. Znaleziony obok zamordowanego list zabójcy przekazali burmistrzowi. Ten po przeczytaniu natychmiast skierował oddział wojska w celu ochraniania kościoła asyryjskiego w Amidzie, w którym schroniło się ponad 8000 osób z miasta i okolicznych wsi. Następnie patriarcha wraz z pozostającymi przy życiu przedstawicielami asyryjskiej elity miasta udał się pieszo do burmistrza. Ten marsz trwał dość długo. Aby nie deptać po leżących wzdłuż ulic trupach, członkowie „delegacji” co chwilę zatrzymywali się. Z bólem w sercu i modłami wzniesionymi ku niebu zbierali owe trupy w stosy i szli dalej. Kiedy byli w pobliżu urzędu burmistrza, zauważyli wielotysięcznego tłumu wścieczonych Kurdów z mieczami w ręku spływającymi krwią, podczas gdy ich przywódcy konferowali w burmistrzem w jego gabinecie. Idąc korytarzem w kierunku gabinetu burmistrza, patriarcha usłyszał ich głośne rozmowy. Dotyczyły one planów dalszej eksterminacji chrześcijan. Kiedy „delegacja” przekroczyła próg drzwi wszyscy obecni na zebraniu Kurdowie opuścili to miejsce, nawet nie przywitając się z patriarchą. Burmistrz natomiast przywitał się z patriarchą niezwykle serdecznie, po czym powiedział mu: „Powinieneś wydać rozkaz, aby chrześcijanie oddali swoją broń”! Patriarcha na to: „Nie sądzę, aby chrześcijanie mieli broń, ale spełnię twoją prośbę”. Kiedy patriarcha opuścił gabinet, guber-nator kazał dwom oficerom o imieniu Nasif i Bakr, aby wraz z oddziałem wojska i kilkudziesięcioma uzbrojonych Kurdów przeszukali domy chrześcijan.
Żadnej broni jednak nie znaleziono.
W drodze powrotnej wojsko napadało na domy co bogatszych chrześcijan. Niszczyli wszelkie znalezione skrzynki, szafy i pudełka i zabierali z nich wszystko, co przedstawiało jakąś wartość. Marsz plądrowania trwało trzy dni.
Dowiedziawszy się o tym, patriarcha udał się do gubernatora z petycją: „Pod pretekstem szukania broni, której nie ma, twoi ludzie, w tym regularne wojsko wraz z Kurdami, plądrują domy chrześcijan i bezkarnie mordują spokojnych ludzi i zabierają im wszelkie kosztowności. Stanowczo żądam wstrzymania tych aktów oraz ukarania winnych”.
Słysząc to gubernator odpowiedział: „Ja wydałem rozkaz o stanowczym zakazie zaczepiania chrześcijan i wyrządzenia im jakiejkolwiek krzywdy!”
– „Być może tak postąpiłeś, ale dopiero po wykonaniu zdań, do których powołałeś szwadron śmierci” – patriarcha podsumował postawę gubernatora, po czym odszedł i udał się do kościoła Dziewicy „Marjamana”.
Wróćmy jednak do mieszkańców Mardinu. Wielu z nich uciekło do Amid i przebywało w hotelach i kościołach. Patriarcha zgarnął wszystkich, zapewnił schronienie i gościnę, aż do końca tragicznych dni. Tragiczne dni trwały do 18 grudnia 1895 r., kiedy to sułtan w Istambule upowszechnił rozporządzenie o takiej treści: „Upewniliśmy się, że chrześcijanie są wierni wobec kraju”, co oznaczało, że masakry ustały i odtąd niedobitki mogli leczyć swoje rany i żyć w względnym bezpieczeństwie i stabilizacji.
Wieś Sa’dijje
Znajduje się w odległości około 10 km na południowy wschód od miasta Amid i jest zamieszkiwana przez ludność asyryjską i ormiańską w łącznej liczbie około 300 osób. W piątek pierwszego listopada 1895 roku Kurdowie zaatakowali wieś znienacka i zaczęli mordować mężczyzn i dzieci, zabierająć kobiety i dziewczyny i plądrując domy. Widząc to chrześcijanie schronili się w kościele i zamknęli za sobą bramę. Jednak Kurdowie i towarzyszący im żołnierze wdrapali się na dach kościoła, w którym wywiercili otwór. Przez ten otwór zrzucili do środka kościoła sieczkę, po czym wlali ropę i podpalili. Duszący się w środku od dymu próbowali uciekać przez bramę, którą otworzyli. Jednak przy bramie czekali na nich krwiożercy, którzy zamordowali wszystkich. Z tej tragedii uratowały się tylko trzy osoby. Oni uciekli do Amid i opowiedzieli o tym, co się wydarzyło.
Książka „Przelana krew” wyszła również w języku niemieckim w 2002 roku. Dołaczono do niej tłumaczenie artykułu o „zdradzie” księdza Jusufa Akbuluta, który wspomniał o holokauście Asyryjczyków.
Polecamy również artykuł o współczesnych nawróceniach Kurdów.