Powrót do korzeni

W pewnym istambulskim kościele w 2007 roku przyjęło chrzest 17 osób, członków jednej rodziny, dorosłych, starców i dzieci. Proszono mnie, bym nie ujawniał ani nazwiska, ani nazwy kościoła. Gdyby o tym wydarzeniu dowiedziało się ich najbliższe otoczenie, niechybnie zginęliby. Cóż złego popełnili, że muszą się bać o własne zycie?

HagiaSofia1

Była katedra bizantyjska Hagia Sofia w Istambule, dziś muzeum. Na ścianach wyraźnie widoczne napisane po arabsku imiona: Allah, Ali, Mahomet i in.

Otóż ich „przestępstwo” polega na tym, że przez 90 lat przechowali pamięć o swoim pochodzeniu. Ci ludzie należą do starożytnego rodu chrześcijan asyryjskich, który od wieków mieszkał niedaleko starożytnego miasta Edessa (Urhai), niegdyś największego ośrodka nauki chrześcijańskiej na całym Wschodzie. W okresie pierwszej wojny światowej ludność chrześcijańska w Turcji była bezlitośnie masakrowana (zginęło wówczas ponad dwa miliony Ormian, Greków i Asyryjczyków, wyznających chrześcijaństwo). Kobietom umożliwiano wybór: albo przejście na islam i włączenie do haremu, albo gwałt i ukrzyżowanie. Lasy krzyży z odartymi z godności ciałami chrześcijanek wyrosły na całym terytorium Turcji, ale wielu też godziło się na islamizację w celu uratowania życia.

seyfo

Oczywiście nie ma żadnych statystyk dotyczących liczby chrześcijan, którzy w obliczu pewnej śmierci przyjmowali islam w latach 1914-1915. Starsi ludzie mówią o tysiącach, o całych wsiach i całych rodach. I oto dziś, po tylu latach potajemnego przekazywania dzieciom i wnukom prawdy o swoim pochodzeniu, ci ludzie nabrali odwagi, by powrócić do wiary praojców.

Oczywiste jest, że gdyby uczynili to jawnie, w swojej miejscowości, niechybnie zginęliby z rąk gorliwych muzułmanów. Jedną bowiem z podstawowych zasad islamu jest kara śmierci dla „odstępców”, czyli dla każdego, kto porzuca islam. Inaczej mówiąc, z islamu nie ma wyjścia innego, jak tylko poprzez śmierć. Mimo, że dzisiejszy rząd turecki nie jest ukierunkowany religijnie, nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa nikomu, kogo postanowiliby zabić radykałowie muzułmańscy z pobudek religijnych. Jednakże pozytywną stroną dzisiejszej sytuacji politycznej w Turcji jest to, że kiedy pojawia się w Istambule nowa rodzina i zgłasza się do urzędu po dokumenty, to może te dokumenty otrzymać na podstawie własnych oświadczeń. Duże miasto zapewnia znaczną anonimowość, a władze nie wnikają, jaka była przeszłość nowoprzybyłych.

Chora_kosciol
Kościół Najświętszego Zbawiciela w miejscowości Chora. Dzisiaj tu jest muzeum, nad budynkiem góruje minaret, a na kopułach nie widać ani jednego krzyża…

I z tego właśnie skorzystali nasi bohaterowie, którzy wyjechali ze swojej miejscowości do Istambułu, gdzie potajemnie przyjęli chrzest wszyscy, od najstarszego do najmłodszego, a potem otrzymali nowe dokumenty, na nowe nazwiska, by rozpocząć nowe życie z Chrystusem, tak jak czynili to ich przodkowie prawie przez dwa tysiące lat. Jeden z mężczyzn nawet wybrał powołanie zakonne i został przyjęty do klasztoru, gdzie jego rechrystianizacja również jest trzymana w wielkiej tajemnicy.

Pantokrator_Chora_kosciol
Mozaika w byłym kościele Zbawiciela w Chora.

Cieszy fakt, że to jest możliwe w dzisiejszej Turcji. Martwi jednak to, że takie rzeczy dzieją się jedynie potajemnie i z podjęciem tak wielkiego ryzyka. Oby kiedyś Turcja dojrzała na tyle, by masowo zislamizowani Asyryjczycy uzyskali formalne prawo i realną możliwość masowo rechrystianizować się. Wtedy moglibyśmy bez obaw głosować za wstąpieniem Turcji do Unii Europejskiej…

Świadek

Polecamy również tekst: Asyryjczycy pragną wracać do Tur Abdinu