Jeśli wierzysz w umiarkowany islam – przeczytaj i się zastanów

Prawdą jest, że nie wszyscy muzułmanie są mordercami, gwałcicielami i terrorystami. Jednak nikomu nie jest lżej z powodu tego, że nie każdy muzułmanin brał udział w eksterminacji ludności chrześcijańskiej 100 tal temu w Turcji. Umiarkowany islam, nawet jeśli istnieje, w żaden sposób nie jest w stanie uratować cywilizacji przed zniszczeniem, jakie niesie islam normalny, ten prawdziwy, ustanowiony przez Mahometa. Polecamy tekst opowiadający o chrześcijańskim mieście Azah, którego nazwy już nie znajdziemy na mapie muzułmańskiej Turcji.

Losy ludności asyryjskiej miejscowości Azach (dziś İdil) w Górnej Mezopotamii

Trochę o historii Azach

Azach jest miasteczkiem starożytnym w dzisiejszej Turcji południowo-wschodniej, oddalonym 28 km na zachód od leżącego nad rzeką Tygrys miasta Dżizre (Gziro). Po stronie zachodniej i północnej góruje nad nim pagórkowaty teren z licznymi wsiami tworzącymi region Tur Abdin, a od wschodu widać masyw górski o nazwie Dżudi, którego szczyt wznosi się na wysokość 4 tysięcy metrów. Według miejscowej legendy na tej górze miała zatrzymać się Arka Noego[1]. Na południu zaś rozciąga się rozległa i urodzajna równina. Miasteczko okalały winnice i sady z dominującym figowcem[2], a wokół znajdowało się 19 wsi asyryjskich, z których największa, Esfes, liczyła 210 gospodarstw[3]. W 1915 r. w Azach żyło ponad 400 wielopokoleniowych rodzin asyryjskich z ośmioma kościołami i 16-toma kapłanami.

Najstarszą nazwą tej miejscowości w chrześcijańskich źródłach asyryjskich brzmi BetZabdaj (występuje też w formie uproszczonej: Betzabde i Bazebde[4]). Nie jest wykluczone, że była to także nazwa regionu[5] i może pochodzić od semickiego wyrazu „zebda” (masło), co oznacza „krainę masła”. Ów teren obfitował bowiem w pastwiska, a jego ludność hodowała dużo owiec, z których mleka otrzymywano masło. W dawnych czasach masło było produktem ofiarnym dla bogów w ramach popularnych w Mezopotamii obchodów powitania wiosny; pierwszą porcję masła chłopi zwykli kłaść na skałach. O „maślanych skałach” w regionie Hakkari (na wschód od Azach), które wyróżniały się gładką i lustrzaną powierzchnią wspomina znany angielski archeolog A. H. Layard (1983: 181), odkrywca Niniwy[6]. Nazwa BetZabdaj (kraina masła) mogła powstać na wzór biblijnego sformułowania „kraina mlekiem i miodem płynąca”, która to nazwa w czasach bliskich dacie opuszczenia Ur przez Abrahama odnosiła się – co godne podkreślenia – do Sumeru, a następnie tak określono „Ziemię Obiecaną”. Na podstawie najstarszych źródeł o historii regionu można z dużym prawdopodobieństwem wywnioskować, że dzisiejsza nazwa Azach jest jedynie lekkim przekształceniem nazwy Asihu, wymienionej w asyryjskich kronikach z IX wieku p.n.e.[7]

Bazebde jako twierdzę wspominają zarówno grecki pisarz Klaudiusz Ptolemeusz[8], jak i rzymski Ammianus Marcellinus[9]. Według niemieckiej badaczki H. Anschütz (1985: 104) drugi z wymienionych umiejscowił ją na wzgórzu po zachodniej stronie Tygrysu[10]. O zdobywaniu tej twierdzy przez Szapura II (309-379) czytamy we wzmiance pochodzącej z roku 360 n.e. (Abuna 1996: 38). Źródła kościelne podają, że około roku 350 n.e. Bazebde przyjmuje nazwę paralelną, Azach.

Chrześcijaństwo w regionie Bazebde tradycja przypisuje osobie Mor Mari, uczniowi św. Addaja (Tadeusza), brata bliźniaka św. Tomasza Apostoła. Około roku 220 Bazebde było siedzibą biskupią. Urząd sprawował wówczas biskup Szubha L-Iszo, a arcybiskupem asyryjskiej prowincji Hidiob (Adiabene, ze stolicą w Arbeli), do której należało Bazebde, był w tym czasie Szahlufa, noszący seryjny numer 9. Jednak w swojej „Kronice z Arbeli” (IV w.) MszichaZcha wymienia imię Mazra jako pierwszego biskupa Bazebde żyjącego w roku 120 n.e. Jego konsekracji miał dokonać Szemszun, chronologicznie drugi biskup wspomnianej prowincji Adiabene[11]. Bazebde wymienia także JeszuDnah w „Księdze cnót” (poł. IX w.), będącej skróconą historią asyryjskich Ojców założycieli klasztorów w państwie Persów i Arabów, podkreślając, że było ono znanym ośrodkiem kształcenia z licznymi szkołami dla młodzieży. Wzmiankuje się je także w związku z osobą Babaja Wielkiego (), wychowanka jednej z owych szkół i późniejszego pasterza na obszarze od BetAjnata do BetZabday (Pigulewska 1989: 91, 241).

W swoim dziełku „Historia diecezji” Ignacy Afrem I Barsom przytacza chronologię metropolitów, którzy zasiadali w diecezji Gziro, miasta prawdopodobnie większego od Azach w regionie BetZabdaj, obejmującej również Azach. Jego zdaniem diecezja ta istniała od V wieku do lat 30-tych XX wieku i uchodziła za jedną z najstarszych w obrębie jurysdykcji mafarianatu Wschodu[12]. Poczet metropolitów otwiera biskup o imieniu Millis, który w V wieku uczestniczył w synodzie zwołanym przez ówczesnego mafriono (katolikosa) Tikritu, Dadiszo. Na przełomie VII i VIII wieku niejaki BarJeszu był biskupem Arabów zamieszkałych w Gziro. O istnieniu bardzo wczesnego chrześcijaństwa w tym rejonie świadczą podziemne kościoły, np. w BarBajta (w arabskim subdialekcie Azachów – Barabesa), niedaleko miasta Al-Malikijje, dzisiaj na skraju północno-wschodniej Syrii (Barsom 1964: 200), a także w samym Al-Malikijje (Kass 1993: 16). W obu świątyniach odbywają się co roku odpusty połączone z elementami folkloru ludowego.

Wzmianek o Bazebde nie brakuje także w źródłach arabskich już od VII wieku. Al-Balaziri (zm. 892/893) (1983: 176) podaje, że w 640 r., za kalifa Omara Ibn al-Chattaba, do „Ke(o)(a)rdi” (= Gziro) i Bazebde dotarły wojska arabskie dowodzone przez Ijada Bin Ghanama i zdobyły je bez walki. Jednak na mieszkańców, którzy odmówili przejścia na islam nałożono podatek pogłówny „dżizję” i podatek agrarny „charadż”. Z kolei znany w pierwszej połowie XIII w. arabski podróżnik i geograf Jakut al-Hamawi (1996: 256, 321) wymienia Bazebde w wersji Bazabda i określa je jako wioskę położoną na zachód od Tygrysu, naprzeciwko miejscowości Al-Dżazira, równocześnie podając jej alternatywną nazwę Azach. Ponadto twierdzi, że należała ona do diecezji Al-Dżazira, nazywanej przez niego Bakerda[13]. Można więc sądzić, że odtąd miejscowość Gziro zaczyna być nazywana Bakerda (także BetKurdo, Dżazirat Kurdo lub Bo(h)tan). Mniej więcej w tym samym okresie asyryjska dotąd nazwa innego dużego miasta Omid została zastąpiona arabską nazwą Diyarbakir.

Według przekazów historycznych, które dają nam wiedzę o regionie, wydaje się, że miejsce Azach zaczęła od VII wieku zajmować stopniowo Al-Dżazira, bogacąca się głównie dzięki łupom zabieranym chrześcijanom zarówno z Azach, jak i okolicznych miejscowości podczas powtarzających się napadów muzułmańskich przybyszów zgodnie z doktryną dżihad. Skądinąd wiemy, że pod koniec XIX w. Al-Dżazira stała się potężną twierdzą o dużych wpływach. Opisując ją anglikański pastor G. P. Badger (1987: 57) określa jako dawne Bazebde. Wiemy też, że w latach 1827-1847 w Gziro rezydowało dwóch kolejnych po sobie biskupów w Azach urodzonych. Byli to: Mor Dioskoros Jeszu Abd al-Masih al-Azachi i Mor Korillos Gorgis al-Azachi[14]. Drugi jest autorem słynnej elegii poświęconej masakrom Asyryjczyków dokonanym przez Kurdów w roku 1829, opublikowanej, wraz z innymi, w Sajfe (Miecze) (Cziczek 1981). Zarówno oni, jak ich następca, Mor Korillos Barsom Lahdo (†1872 r.), nosili tytuł biskupa Azach (Kass 1993: 11).

Na podstawie powyższych wzmianek historyczno-geograficznych nie sposób jednoznacznie ustalić, czy nazwa Bazebde odnosi się go Gziro czy też do Azach. Najbardziej prawdopodobną jest hipoteza, iż była to nazwa regionu. Pewne jest natomiast, że w stosunku do Azach historycy Kościoła prawie zawsze używają jej paralelnej nazwy BetZabdaj (Bazebde) i że jego mieszkańcy posługują się wyłącznie brzmieniem Azach.

Jak już wspomniano, pierwsze grupy Arabów pojawiły się w miastach Mezopotamii, w tym w Gziro i jej okolic w pierwszym okresie podbojów muzułmańskich (VII w.). Niebudzącym wątpliwości dowodem na wczesną obecność Arabów w północnej części Dwurzecza jest chociażby nazwa Baerbaye, którą Asyryjczycy określali krainę arabską (obejmowała teren od Gziro do Nusaybin). Ponadto w żywocie męczennika św. Ahudamy (†575 r.), jednego z pierwszych wielkich mężów Kościoła asyryjskiego, czytamy, że zajmował się on zapraszaniem plemion arabskich do przyłączenia się do Kościoła asyryjskiego. Istnienie arabskiego Kościoła na terenie Mezopotamii, podobnie jak wśród arabskich Himiarytów w Jemenie, Ghassanidów w Hawranie (zachodnie i południowe okolice Damaszku), Lachmidów w Al-Hira (dzisiaj Irak południowy), jest faktem historycznym potwierdzonym pozostałościami dziesiątków obiektów sakralnych. Jednak to nie oznacza – jak niektórzy domniemają się – że mieszkańcy Azach i okolic są potomkami przybyłych tu plemion arabskich. To miasteczko wraz z jego chrześcijańskimi mieszkańcami istniało – jak widzieliśmy – kilkanaście wieków przed pojawieniem się Arabów. Tutaj niemalże automatycznie ciśnie się pytanie, od kiedy specyficzny dialekt języka arabskiego Azachów zaczął odróżniać ich od reszty chrześcijańskich mieszkańców okolicy, np. Tur Abdinu, którzy zachowali język asyryjski i posługują się nim do dziś? Mocno chwiejna jest hipoteza, niepoparta żadnymi przekazami historycznymi, iż Azachowie wywodzą się jakoby od Arabów, którzy opuścili miasto Tikrit (dziś w północnym Iraku) pod naporem islamizacji. Wspólne wyrazy występujące w dialekcie Azachów i mieszkańców kilku wiosek w pobliżu Tikritu może przecież być wynikiem kontaktów handlowych, terminologii chrześcijańskiej i długoterminowego sąsiedztwa – raz z Persami, innym razem z Bizantyjczykami, a później z Arabami i wreszcie z Kurdami. Nie ulega wątpliwości, że ich pierwszym językiem był asyryjski, nieprzerwanie zachowany w liturgii do dziś. Nawet pobieżna analiza ich dialektu przekonuje, iż wiele występujących w nim fraz jest prostym przełożeniem z asyryjskiego i nie maja one odpowiedników w języku arabskim. Poza tym nazwy niektórych azachskich rodów jednoznacznie wskazuje ich pochodzenie z tej czy innej wsi Tur Abdinu lub nawet z Edessy, leżącej bardziej na zachód. Takie przekonanie jest wśród nich powszechne.

O przerażających losach Azachów od pierwszej połowy XIX wieku wspomniałem we wstępie. Warto jednak przypomnieć, że cytowany G. P. Badger wspomina, iż licząca 160 rodzin miejscowość mocno ucierpiała na skutek licznych napadów ze strony Kurdów w roku 1832 (i w latach następnych). Zamordowano wtedy m.in. biskupa Abd an-Nura, a wielu mieszkańców dostało się do niewoli. Pod koniec XIX w. miasteczko tak podupadło, że podróżnicy nie potrafili dostrzec w nim żadnej pozostałości po dawnej świetności.

 

Azach w latach i po I wojnie światowej

Azach należy do jednej z niewielu miejscowości asyryjskich, której ludność broniła się niezwykle dzielnie podczas systematycznych akcji ludobójstwa dokonywanych na chrześcijanach przez Turków i Kurdów, które w odniesieniu do Azach trwały od sierpnia 1914 do połowy kwietnia 1922 r. W tamtym regionie panowały i nadal panują silne więzi i lojalności rodowe i plemienne, a dominującą grupę stanowili Kurdowie. Z tej racji, że Kurdowie wyznawali religię państwową – islam, mogli liczyć na realne wsparcie ze strony władzy, która niejednokrotnie otwarcie ich zachęcała do eliminowania chrześcijan i przejmowania wszystkiego, co mieli. Bywało też na odwrót: niektórzy kurdyjscy przywódcy sami ubiegali się u władz państwowych o zgodę na wyrugowanie „giaurów”, plądrowanie domów, zabieranie dzieci i ich islamizowanie, a kiedy było trzeba przekupywali lokalnych administratorów i wojskowych tureckich lub obiecywali dzielenie się z nimi łupami. Ciągłe ataki na Azachów były umotywowane przede wszystkim nastawieniem religijnym i dążnością do zdobywania ziem o dobrze prosperujących gospodarstw należących do chrześcijan i do pełnej dominacji – w historii stosunków muzułmanów do chrześcijańskich sąsiadów bynajmniej nie jest to nowe zjawisko. Najlepsze warunki do realizacji planu unicestwienia Azachów stwarzały o dziwo lata pokoju.

O heroicznej obronie Azachów zachował się co najmniej jeden rękopis w całości oraz fragmenty porozrzucane w wielu innych pamiętnikach omawiających tragedię Asyryjczyków i Ormian w latach i po I wojnie światowej w Turcji południowo-wschodniej. Są to unikatowe świadectwa spisane najczęściej w formie dziennika w językach asyryjskim lub arabskim przez naocznych świadków owych tragicznych wydarzeń i dotąd niepublikowane w całości.

Wiedząc, że konfrontacja jest nieuchronna, mieszkańcy Azach ufortyfikowali swoje miasteczko, otoczyli solidnym murem z wieżami strzelniczymi, a przylegające do siebie domy połączyli wspólnym przejściem-tunelem. Wzorową organizacją i do końca solidarni przeżywali uciążliwe oblężenia i odpierali kolejne ataki sprzymierzonych sił regularnej armii tureckiej i plemion kurdyjskich wyposażonych w nieporównanie lepszy sprzęt wojskowy, w tym działa i armaty, a niekiedy około dziesięciokrotnie przewyższających liczebność azachskich obrońców.

 

Pierwsze porozumienie z turecką władzą lokalną i plemionami kurdyjskimi

Turcy i Kurdowie przekonali się, że Azach nie podda się. Zaangażowane strony postanowiły znaleźć kompromis, tym bardziej, że pozbawieni środków do życia Azachowie zaczęli z bronią w ręku organizować nocne napady na wsie kurdyjskie, w trakcie których padały ofiary z obu stron. Praktyka nietypowa, ale wymusiła ją sytuacja i trochę upodobniła Asyryjczyków Azach do kurdyjskich sąsiadów. Zgodnie z przekazami historycznymi tak z reguły postępowali Kurdowie w stosunku do chrześcijan bynajmniej nie z powodów ekonomicznych.

Na początku lipca 1916 r. we wsi Bafajja, oddalonej 20 km na południe od Azach, tureccy oficjele spotkali się ze starszyzną plemion kurdyjskich z całego regionu. Stamtąd oddelegowali posłów do Azach z propozycją spotkania się. Obawiając się, że to może być pułapka, jakich dotąd było wiele, Azachowie odmówili. Jednak po ponowieniu propozycji ustalono inne miejsce spotkania pod warunkiem, że delegacji każdej z stron ma towarzyszyć uzgodniona liczba uzbrojonych. 13 lipca rano delegacja Azachów wyruszyła na spotkanie, a ich oddziały zajęły pozycje obronne wokół swojego miasteczka.

Podczas spotkania strona rządowa zasugerowała, aby porozumienie zawrzeć w siedzibie władz w Gziro. Ryzyka udania się do Gziro podjęli proboszcz Abd al-Ahad Habib[15] wraz z Szemun Amsih i Gabro Murad. Goście spędzili w Gziro 8 dni, wielokrotnie spotykając się z władzami i starszyzną Kurdów. Oznaką osiągniętego porozumienia był powrót delegacji do Azach z eskortą wojskową i opuszczenie posterunków wokół miasteczka przez tureckie wojsko. W drodze powrotnej do Gziro wojsko ostrzegało Kurdów pobliskich wsi, aby zgodnie z porozumieniem przestali naruszać granice Azach i zaniechali wrogich akcji wobec Azachów. Jednak kiedy Kurdowie dowiedzieli się, że władza centralna oskarżyła lokalnych oficjeli i wojskowych tureckich o sprzyjanie chrześcijanom i powołała w ich miejsce bardziej zdecydowanych i otwarcie antychrześcijańskich urzędników, naruszyli rozejm. Taki obrót sprawy wzmocnił pozycję Kurdów, którzy zaczęli na nowo bezkarnie atakować miasteczko i organizować zasadzki, by uniemożliwić dotarcie Azachów do swoich pól i winnic.

 

Demokratyczny precedens Azachów (Kass, Hadaja 1991: 73-113)

Po śmierci wojskowego przywódcy Azachów w wyniku odniesionych ran, starszyzna i duchowieństwo postanowili dokonać wyboru następcy. Uzgodniono, że wybory mają wyłonić najbardziej godnego męża, którego kadencja ma trwać do ostatniego dnia roku, z możliwością przedłużenia w przypadku wzorowego wypełnienia obowiązków. W ostatnim dniu roku przywódca złoży pierścień władzy na biurku biskupa w obecności całego zgromadzenia. Następnie zgromadzenie pod przewodnictwem biskupa ogłosi wybór nowego przywódcy przy zagwarantowaniu pełnej swobody zgłaszania kandydatów i tajnej procedury głosowania. Osobie, która zdobędzie najwięcej głosów, wszyscy mają być pomocni i posłuszni. Taka procedura zawsze wyłaniała najlepszego kandydata, którym rok po roku, od 1917 do 1926, był Hanna Maksi Amno. Po 1926 r. miasteczko złożyło broń – jak to zobaczymy – i znalazło się pod kontrolą władzy państwowej, która odtąd sama wyznaczała wójta oraz sołtysa dla każdego osiedla.

Azachowie podkreślają, że zgodnie z ich wiedzą opracowany system wyłaniania przywódcy był nowatorski w całej Turcji. Przywódca był odpowiedzialny za kontakty zewnętrzne, decydował o aliansach i wojnach oraz odpowiadał za sprawne funkcjonowanie mieszkańców. Warunki zagrożenia i niepewności, w których żyli, wymagały człowieka mądrego, odpowiedzialnego, odważnego i charyzmatycznego. Takim był wspomniany H. M. Amno. W pełnieniu funkcji miał wielu doradców. Jego poprzednika, Iszo Hanna Gabre, Azachowie uważają za bohatera narodowego i utalentowanego stratega.

 

Drugie porozumienie z plemionami kurdyjskimi

Do końca zimy 1922 r. Azachowie byli na celowniku otaczających plemion kurdyjskich, ale nigdy nie poddali się. Wręcz przeciwnie, odnosili sukcesy militarne i wzrastał ich prestiż w okolicy. Umiarkowany duchowny muzułmański, szejk Nuri z wsi Sardahle (w pobliżu Gziro), postanowił doprowadzić do zgody między Azachami a kurdyjskimi plemionami. Najpierw spotkał się z agami Gziro, którzy byli najbardziej fanatycznie i wrogo nastawieni i dzięki temu, że dysponowali wieloma wsiami w okolicy, mieli władzę i posłuch. Prosił ich o zakończenie wojny, co z jednej strony umożliwi Azachom uprawianie swoich pól, a z drugiej przestaną oni napadać na kurdyjskie wsie. Ich napady – podkreślał szejk – są usprawiedliwione, gdyż nikt nie chce głodować. Przeciwnikom zawarcia pokoju szejk próbował przypominać, że Azach nie podda się, a wszelkie próby jego podbicia kończyły się jak dotąd fiaskiem i kosztowały wiele ofiar. Trwających w sprzeciwie próbował przekonywać w sposób dość typowy w takich sytuacjach kulturowych u ludów bliskowschodnich.

Na zwołane zebranie kazał przynieść kota. W pewnym momencie zamknął okna i drzwi i mówił do zebranych: „Niech każdy odtrąci tego kota, kiedy do niego się zbliży”!. Wobec nieprzychylnej postawy zebranych, kot stał się agresywny i nagle rzucił się na jednego z biesiadników. Obserwując zachowanie zwierzęcia obecni zgodzili się na zawarcie pokoju!.

Po tej scenie szejk udał się do wsi Osar (15 km na wschód od Azach), na zainicjowane przez siebie wielkie zgromadzenie. Do zebranych Kurdów z okolicznych wsi oraz z Gziro przemówił spokojnym, acz zdecydowanym głosem: „Kto nie zgodzi się na pokój, narazi siebie i innych na niebezpieczeństwo i będzie uważany za buntownika. Azachowie są zdeterminowani i gotowi każdej nocy napadać na wybraną wieś. Nikt nie może powstrzymać człowieka, na którego dzieci czyha śmierć głodowa. Dajmy tym ludziom to, co do nich należy: pola, winnice, ogrody, aby mogli je uprawiać i żyć nie z rabunku, lecz z własnej pracy”!.

Zebrani zgodzili się. Szejk oddelegował do Azach jednego z mieszkańców Osar o imieniu Sulejman z prośbą o przybycie ich delegacji na rozmowy z kurdyjskimi agami i wodzami, przekazując mu: „Kiedy zobaczysz pierwszych Azachów podnieś ręce i zawołaj: «Jestem posłańcem pokoju. Mam list od szejka Nuri». Szejk nie posłuchał tych spośród zebranych, którzy ostrzegli, iż Azachowie zabiją posłańca i nie zjawią się na rozmowy. Najtrudniej było uspokoić matkę posłańca. W obawie o los syna podarła noszone na sobie ubrania, zaczęła bić się w piersi i lamentować[16]. Szejk zapewniał: „Jeśli twój syn zginie, publicznie daję ci prawo zabić w zamian mojego syna. Azachowie nie są dzikim narodem, jak myślisz. Twój syn wróci i to z oczekiwanym rezultatem”!.

Posłaniec dotarł do Azach. Odzew mieszkańców był pozytywny. Natychmiast zebrała się starszyzna i duchowieństwo i uzgodniono, że oddelegują na rozmowy do Osar 50 osób. Przed wyruszeniem wraz z posłańcem członkowie delegacji oznajmili, że jeśli nie wrócą do północy, oznacza to, że zostali zabici.

Szli ostrożnie w obawie przed zdradą i zasadzkami. Kilku zwiadowców szło w odległości około 200 metrów przed grupą.

Ujrzawszy Azachów z daleka szejk powstał, a wraz z nim obecni, aby ich powitać. Przybyłych posadził obok siebie i oznajmił, że zaprosił ich w celu porozumienia się i zaprzestania przelewu krwi. Członkowie delegacji zaakceptowali pomysł i wyjaśnili, że napadali na wioski ponieważ nie zostawiono im nic do jedzenia i nie są w stanie uprawiać swoich pól. Słysząc to szejk krzyknął do swoich: „Głód nie ma litości!”.

Aby udowodnić swoją szczerość, ludzie szejka przygotowali posiłek dla całego zgromadzenia. Półmiski z jedzeniem ustawiono na trawie i proszono, aby najpierw jedli goście i mieszkańcy wsi Szarnach, a następnie pozostali. Po jedzeniu szejk zaprosił decydentów, aby za trzy dni spotkali się we wsi Charbe i tam ostatecznie zawarli honorowe porozumienie o nieagresji. Delegacja Azach podziękowała za inicjatywę i gościnę i zanim wyruszyła w drogę szejk podał każdemu z jej członków rękę, odprowadził i życzył szczęśliwego powrotu.

Po powrocie delegacja poinformowała mieszkańców o osiągniętym porozumieniu i mającym nastąpić spotkaniu. Radość zapanowała w każdej rodzinie. W wyznaczonym dniu wysłano zwiadowców, aby przekonać się, iż droga do wsi Charbe jest wolna. Zwiadowcy spostrzegli szejka Nuri podążającego w kierunku wsi wraz z dużym tłumem. Wrócili pospiesznie i poinformowali mieszkańców. Natychmiast wyruszyło z Azach 400 uzbrojonych mężczyzn z proboszczem A. Habibem i wodzem H. M. Amno na czele. Stanęli po obu stronach drogi, gdzie miał przejść orszak szejka. W momencie kiedy orszak się zjawił, zaczęli strzelać na wiwat.

Przedstawiciele obu stron usiedli na trawie i prowadzili negocjacje. W imieniu plemion głos zabrał szejk: „Zapomnijmy o tym, co było. Od dzisiaj niech wiąże nas słowo honoru, czego świadkiem jest Bóg i Jego prorocy”! Azachski proboszcz wtórował: „Niech między nami będzie słowo Boże i świętość Jego Matki, której imię nosi nasz kościół. Każdy, kto spróbuje złamać porozumienie, niech zostanie ukarany przez nas wszystkich”! Słysząc to szejk dodał donośnym głosem: „O wy, przywódcy plemion, którzy mnie słyszycie!. Przyjmijcie do wiadomości, że wszyscy staniemy przeciwko temu, kto spróbuje złamać nasze uzgodnienia, a według prawa boskiego zabicie tego, kto sieje niezgodę i nas poróżni, nie jest grzechem. Niech boski ogień spali każdego muzułmanina, który odmówi zabicia takiego, kto wznieci ogień niezgody między nami. Aby zagwarantować trwałość porozumienia, ja, wasz szejk, będę zmuszony polecić zabicie tego, kto złamie to, do czego doszliśmy”!

Na okoliczność zakończenia konfliktu trwającego 7 lat (1915-1922) mieszkańcy wsi Charbe zarżnęli 200 sztuk owiec. Półmiski z potrawami ustawiono rzędem na ziemi na terenie gumna. Szejk usiadł do posiłku pomiędzy proboszczem A. Habibem i wodzem H. M. Amno i ta trójka prosiła, aby przedstawiciel jednej społeczności usiadł przy przedstawicielu drugiej społeczności. W trakcie posiłku wczorajsi wrogowie rozmawiali jak gdyby byli dawnymi znajomymi. Po posiłku szejk zaproponował, aby łączona delegacja obu stron złożyła wizytę tym przywódcom plemion, którzy nie mogli uczestniczyć w spotkaniu. Najpierw odwiedzili Chalida Madżdżido (Madżd ad-Din) Samo, wodza plemienia Omarkijje, następnie – wodzów innych plemion. Wszędzie byli przyjmowani serdecznie i wszyscy cieszyli się z historycznego spotkania i zadeklarowali przyłączenie się do porozumienia.

Do porozumienia doszło w kwietniu 1922 r. Azachom dano możliwość odbudowania zniszczonych gospodarstw w chrześcijańskich wsiach: Kofach i Esfes. Do nich powrócili pozostający przy życiu mieszkańcy, którzy spędzili ów okres w Azach i brali udział w jego obronie. Zaczęli porządkować swoje domy, usuwać ślady zniszczeń, uprawiać pola, pielęgnować winnice i sady. Do Azach zaczęło przychodzić bydło, wełna i masło na sprzedaż. Spływały zamówienia na usługi obuwnicze, stolarskie, tkackie i kowalskie – takie warsztaty znajdowały się w Azach, a w okresie wojny miały bardzo ograniczoną produkcję. Także Azachowie zaczęli chodzić ze swoimi towarami lub na zakupy do bazarów w Gziro. Po drogach, ulicach i bazarach w Gziro i gdzie indziej poruszali się uzbrojeni i nikt nie miał im tego za złe. Wręcz przeciwnie – wszyscy ich szanowali. I tak stopniowo życie w Azach wracało do normy. Spokój trwał do wiosny 1926 r.

 

Nowa fala terroru i prześladowań

Państwo osmańskie było zajęte leczeniem ran zadanych mu w konsekwencji udziału w I wojnie światowej. Do zadań szczególnych po ogłoszeniu przez Mustafa Kemala Paszy (Atatürk) powstania Republiki Tureckiej 29 października 1923 r. uważano zaprowadzenie ładu i wzmożenie kontroli w prowincjach Anatolii. Jednak interwencję w okręgach południowo-wschodnich, tj. Omid, Charput, Mardin i Siirt, odłożono na później, aby nie naruszyć plemiennych więzi mieszkańców.

W 1925 r. wybuchła rewolta prowadzona przez kurdyjskiego szejka Saida. Reakcją władz centralnych było ogłoszenie stanu wyjątkowego w powyższych prowincjach. Wydany 21 marca 1925 r. dekret numer 695 zawierał między innymi:

  1. Upoważnienie komendanta sił zbrojnych w wyżej wymienionych prowincjach do stosowania i egzekwowania bezpośrednich kar, z karą śmierci włącznie.
  2. Rozbrojenie wszystkich mieszkańców wyżej wymienionych prowincji, bez różnicy, czy uczestniczyli w rewolcie, czy też nie.

Do prowincji skierowano oddziały wojskowe, a w kwietniu ogłoszono nagrodę 1000 złotych monet temu, kto złapie szejka Saida. Szejka ujęto w skutek zdrady wodza kurdyjskiego Dżibranli Kasim beg, a wraz z szejkiem aresztowano wielu uczestników rewolty i przywódców kurdyjskich. Sąd wojskowy skazał szejka i 47 jego towarzyszy na karę śmierci przez powieszenie. Jednak skazanych było więcej – według szacunków – około 400 osób. Wielu też otrzymało różnoterminowe kary więzienia. W ten sposób położono kres destrukcyjnej władzy plemion kurdyjskich i zakończono okres ciągłych wojen między nimi o dominację. Stopniowo wzmocniła się administracja państwowa, zaczęły funkcjonować instytucje i prawo cywilne.

W nocy, 20 lutego 1926 r., armia turecka otoczyła Azach. Dowodził nią komendant Ishak beg, a wspomagali oficerowie Ibrahim beg i Ali beg oraz Sabri beg, dowódca lokalnych sił tureckich, a także naczelnik Gziro. Armia była wyposażona w nowoczesną broń. Na Azach skierowano działa i armaty. Rano dowódca przekazał mieszkańcom, że celem akcji jest zbieranie broni i że działa on zgodnie z państwowym rozporządzeniem.

Jak zwykle w takich momentach starszyzna i hierarchowie zebrali się w siedzibie biskupa. Po naradzie postanowiono okazać państwu posłuszeństwo i oddać posiadaną broń, skoro akcja dotyczy wszystkich, a czasy zagrożenia ze strony plemion kurdyjskich minęły. Teraz państwo rządzi według jednego dla wszystkich obywateli prawa.

Przed upływem terminu ultimatum wyszła z Azach delegacja trzymająca białą flagę. Na jej czele stanął biskup B. Akrawi[17], a towarzyszyli mu księża i ministranci ubrani w szaty liturgiczne. Dowódca przyjął delegację przed swoim namiotem z należnym szacunkiem. W swoim wystąpieniu biskup powiedział: „Jesteśmy Asyryjczykami, godnymi zaufania obywatelami, którzy chcą żyć spokojnie i bezkonfliktowo, co państwo gwarantuje. Mamy nadzieję, że czasy, w których musieliśmy bronić naszych dusz, godności i mienia przed rabusiami, minęły bezpowrotnie. Nieraz walczyliśmy z bronią w ręku, aby nas nie spotkał taki los, jaki spotkał mieszkańców dziesiątek wsi i miasteczek. Dzisiaj prawo chroni wszystkich, bez wyjątku. Niech równość i sprawiedliwość zapanują wszędzie. Jesteśmy gotowi oddać naszą broń, skoro taka jest wola władz państwowych. Broń nie jest już nam potrzebna”.

Pod koniec spotkania dowódca zapytał delegację, czy mieszkańcom przeszkadzałoby wejście wojska do miasteczka? Delegacja zapewniła, że nic przeciwko temu nie ma. Odchodząc, dowódca odprowadził delegację na odległość około 20 metrów, co świadczy o jego wysokiej kulturze i oznacza, że rozmowa była owocna i pełna nadziei. Chwilę potem dowódca skierował do miasteczka wojsko, które zajęło pozycje w różnych punktach, do których mieszkańcy mieli zanieść broń, starą i nowszą. Czynili to bez jakiegokolwiek oporu. Zebrano 1361 sztuk karabinów.

 

Kurdyjscy feudałowie mszczą się

Kurdyjscy agowie Gziro, którzy zawsze chcieli być panami feudalnymi w regionie i tyle razy próbowali podporządkować sobie chrześcijan, nie mogli pogodzić się z myślą, że wdrożone przez państwo prawo stwarza Azachom realne szanse odzyskania pełnej kondycji, tym bardziej, że odznaczają się oni pracowitością i dzięki temu mogą w warunkach pokoju górować nad nimi. Toteż zaczęli snuć intrygi, fabrykować oskarżenia i prowadzić taktykę przekupstwa decydentów, raz za pomocą pokaźnych łapówek, innym razem wykorzystując czynnik religijny, dla muzułmanina najszybciej i najłatwiej przemawiający, przejrzysty i nośny. Wtedy w Turcji wiele pisano i mówiono o Anglikach jako wrogach Turcji. Kurdyjscy przywódcy próbowali znaleźć jakiekolwiek powiązanie Asyryjczyków z Anglikami, którzy rezydowali wtedy w sąsiednim Iraku.

Tak się złożyło, że w Mosulu działała pozarządowa organizacja charytatywna, „Czerwony Krzyż”. Po I wojnie światowej wysyłała pomoc wszystkim potrzebującym, w tym Azachom. Azachowie, w dowód wdzięczności i z poczucia obowiązku, wpadli na pomysł, aby podziękować tej organizacji. Sporządzili i podpisali list, który do Mosulu miał przekazać niejaki Jakub Szusze. W drodze posłaniec został napadnięty, ale zanim wyzionął ducha zdążył dać list przejezdnemu Kurdowi o imieniu Zaydo. Prosił go o dostarczenie listu do organizacji w Mosulu, a następnie o powiadomienie Azachów o wydarzeniu, zapewniając, że za ten dobry uczynek zostanie hojnie wynagrodzony. Jednak Zaydo – poszukiwany przez wymiar sprawiedliwości – nie udał się do Mosulu, lecz do władz w Gziro i im wręczył ów list. Liczył na to, że za ten czyn państwo go ułaskawi. I ten właśnie list został wykorzystany jako pretekst i dowód „kolaboracji” Asyryjczyków z Anglikami. Dowiedziawszy się o tym Kurdowie próbowali przekonać władzę, że chrześcijanom nie można ufać. Oni wprawdzie oddali przestarzałą broń, ale w każdej chwili mogą otrzymać od hojnych Anglików broń nowoczesną. Turecki dowódca lokalny pochodził z innych stron Turcji i nie znał się na psychice mieszkańców regionu. Miał też słabą osobowość, uwierzył w te opowiadania i widział w domniemanych kontaktach z angielskim wrogiem zagrożenie dla państwa. Chciał dobrze wypełnić swoje obowiązki.

Już następnego dnia dowódca zażądał, aby wszyscy mężczyźni w Azach wyszli z domów i zgromadzili się po zachodniej stronie miasteczka, obok kościoła Mor Jakub. Kto nie wykona rozkazu, zostanie uznany za buntownika i ukarany.

Czekający w miejscu zgromadzenia żołnierze wiązali każdą czwórkę mężczyzn sznurami. Z ich rąk wyrwał się Abdo Karmo, ale w trakcie ucieczki został zastrzelony. Krępowanych – wbrew woli hierarchów i wiernych – uwięziono w dwóch kościołach i otoczono strażą. Następnie żołnierze przeszukali dom po domu. Żadnej broni nie znaleźli.

W niedzielę, w przeddzień Wielkiego Postu, prowadzono 257 zatrzymanych do Gziro i wtrącono do więzienia nazywanego Chane Dawe – „Zajazd Wielbłądów”. Reszta mężczyzn, w liczbie blisko 700, zdołała ukryć się lub uciec przed aresztowaniem.

Po pięciu dniach aresztowanych zabrano do Midyatu, wybierając drogę okrężną, nie najkrótszą prowadzącą przez Azach. Widocznie bano się, że Azachowie będą próbowali odbić swoich ziomków. W Midyacie – znów bez szacunku dla uczuć religijnych – wybrano dla zatrzymanych kościół Mart Szmuni jako miejsce przetrzymania[18].

Asyryjscy mieszkańcy Midyatu pospieszyli swoim rodakom z pomocą, przynosili prowiant[19]. Po piętnastu dniach do nieszczęśników przybyli ich krewni, głównie żony i rodzice, z ubraniami i jedzeniem. Midyatczycy ugościli ich w swoich domach. W tym czasie władza postarała się, prawdopodobnie pod naciskiem ciągle nieusatysfakcjonowanych kurdyjskich agów Gziro, znaleźć w regionie kogoś, kto mógłby wskazać spośród przetrzymanych najbardziej groźnych, którzy w szczególny sposób zapisali się w pamięci Kurdów. W tym celu przyprowadzono trzech mężczyzn, których nazwano „ekspertami”: Amare Use (ze wsi Charabe Szaraf i plemienia Mammijje), Jusufe Marid (z Esfes i plemienia Omarkijje) i Abdalla Golake (z Osar i plemienia Mammijje). „Eksperci” wskazali 27 osób jako – ich zdaniem – najbardziej niebezpiecznych wodzów. Większość wskazanych to osoby przypadkowe, które nie należały do starszyzny i nie piastowały żadnego urzędu. Byli wśród nich także duchowni: proboszczowie Lahdo Tajro i A. Habib, którzy nie mieli do czynienia z bronią, a ten drugi – jak już widzieliśmy – zawsze szukał dróg pokoju i należał do uczciwych negocjatorów.

Wskazanych przeniesiono do więzienia w Mardinie. Niebawem zmarło trzech spośród nich: Ado Lahdo, Dżamil Dżijaji i Hanna Sahun. Służba więzienna przekazała ciała biskupowi. Pochował ich w kwaterze „obcych” na asyryjskim cmentarzu w Mardinie. Pozostałych 24 przeniesiono po miesiącu do więzienia w Charput, gdzie przed tamtym sądem wojennym miał odbyć się ich proces. Resztę 230 mężczyzn zwolniono w maju 1926 r.

W oczekiwaniu na sąd przetrzymywani spędzili w więzieniu w Charput 5 miesięcy. W tym okresie Asyryjczycy Charput dołożyli wszelkich starań, aby pomóc poszkodowanym; odwiedzali ich, pocieszali, dostarczali prowiant i ubrania, nie mówiąc o dużych sumach pieniędzy, które zbierali dla adwokatów, aby ich bronili. W ostateczności sąd uznał ich za niewinnych i zwolnił 1 sierpnia 1926 r. W drodze powrotnej do domu towarzyszyło im wielu Asyryjczyków z różnych wsi Tur Abdinu, którzy gościli ich w swoich domach. Do Azach dotarli 15 sierpnia 1926 r.

 

Ostatni, stuletni, biskup Azach. Niewola i śmierć w więzieniu

W styczniu 1927 r. przybywa do Azach dowódca wojskowego okręgu Gziro wraz z naczelnikiem i oddziałem konnicy. Po wypoczynku w kwaterze wojskowej zażądali zebrania ze starszyzną i duchowieństwem. Stawili się: stuletni biskup B. Akrawi, proboszczowie: A. Habib i L. Tajro oraz księża: Malke Basus, Musa Katte i pastor protestancki w randze biskupa – Hanna Elijja, a ze starszyzny: Sallo Katte, Malkun Hendo, Gabro Tuma, Andrawos Hanna Elijja, Gorgis Hanna Raszszo, Gorgis Eso, Gabro Lahdo Ido, Stajfo Lahdo Ishak, Jakub Szamun Ghazzo i J. Szusze. Pierwszym zdaniem, które usłyszeli od władzy brzmiało: „Jesteście zdrajcami. Zwróciliście się do ‘Czerwonego Krzyża’ w Mosulu o pomoc. A oto list z waszymi podpisami jako dowód kolaboracji z wrogiem”. Zebranych nie dopuszczono do głosu. Poza biskupem, resztę wiązali łańcuchami i przetransportowali do więzienia w Gziro.

Po tygodniu aresztowanych wyprowadzono pod eskortą żołnierzy wzdłuż błotnej drogi, najpierw do Azach (skąd zabrali także biskupa, nie litując się nad jego starością), a następnie do Omid, aby stanąć przed sądem wojennym. Nieprzerwany marsz trwał 10 dni. Było zimno i źle ich traktowano.

Po krótkiej rozprawie w sądzie skazano każdego na 18 lat więzienia. Jednak po półtora roku ułaskawiono na mocy dekretu prezydenta. Do Azach wróciło tylko dziesięciu: S. L. Ishak i 102-letni biskup zmarli w więzieniu. Urząd biskupa Azachów sprawował przez 46 lat[20].

 

Azachowie pozbawieni środków do życia

W 1964 r. w Azach mieszkało blisko 300 rodzin asyryjskich. Głównym ich zajęciem była uprawa roli oraz pielęgnacja ogrodów, sadów i winnic. Część użytkowanych pól należała do krewnych i znajomych, którzy wyemigrowali. Azachowie mieli około 400 tysięcy drzew owocowych (figowce, migdałowce, pistacje, latorośl), a zbudowana przez nich zapora do gromadzenia wody deszczowej pomogła urozmaicić sadownictwo w wymagające nawadniania drzewa morelowe, jabłonie, śliwy i grusze. Poziom życia poprawił się na tyle, że niektórzy emigranci powrócili do swoich gospodarstw. Jednak sytuacja zmieniła się radykalnie na niekorzyść.

W maju 1964 r. wybuchł konflikt turecko-grecki o Cypr. Jak zwykle niektórzy politycy i muzułmańscy duchowni zinterpretowali to jako konflikt religijny i zalegalizowali ukaranie będących w zasięgu ręki obywateli chrześcijańskich. Państwowi dygnitarze w Mardinie uzgodnili z przywódcami plemiennymi oraz sołtysami 72 wsi kurdyjskich plan systematycznego pozbawienia mieszkańców Azach środków utrzymania, uprzykrzenia im życia, ograniczenia swobody poruszania się, a nawet zachęcali do ich zabijania. Przyjęty scenariusz gwarantował muzułmaninowi nietykalność, swobodne posługiwanie się fałszywymi zeznaniami, daleko idącą współpracę służb porządkowych z prowokatorami i złoczyńcami, a także z władzami sądowniczymi, gotowymi zaopatrzyć każdą skargę w adnotację: „sprawca nieznany”, umarzać ją i odkładać akta do szuflady.

Pierwszym obiektem ślepej i bezpodstawnej zemsty padły winnice należące do Azachów. Codziennie tysiące Kurdów z okolicznych wsi z łopatami, siekierami, motykami i sznurami zbierało się na terenie winnic, aby wyrywać drzewka z korzeniami. Tak też potraktowano drzewa owocowe w sadach: łamano gałązki, piłowano pnie, odkopywano i wyrywano. Tym poczynaniom policja przyglądała się biernie, wręcz zapewniając ochronę dla sabotażystów. W ciągu kilku dni zielone tereny w promieniu 10 kilometrów zamieniono w półpustynię. Skargami mieszkańców nikt się nie przejmował. Azachowie przekonali się, że realizowany jest plan ich unicestwienia i zaczęli masowo opuszczać swoje gospodarstwa, wybierając się na emigrację. Oto parę z wielu faktów, które zanotował w swoim dzienniku zatytułowanym „Ostatnie dni Azach” proboszcz Jusuf Dawud[21]:

22 sierpnia 1964 r. Gabro Butrus i Lahdo Ishak pracowali na terenie swoich sadów i nagle zostali napadnięci przez Kurdów ze wsi Charabe Szaraf. W wyniku odniesionych ran L. Ishak zmarł w szpitalu w Midyacie. Pomimo że wskazał on zbrodniarzy, których znał osobiście, nie zostali nawet aresztowani.

04 września 1964 r. Jusuf Gorgis pasł swoje owce niedaleko Azach. W południe napadli na niego Kurdowie ze wsi Felfel. Zabrali stado i wyprowadzili na oczach rezydujących w pobliżu policjantów. Ledwie żywy wołał o pomoc i o zatrzymanie złodziei. Policjanci nie zareagowali.

08 września 1964 r. Ze stada wracającego do wsi Babikka Kurdowie oddzielili i zabrali 300 sztuk bydła należących do swoich dwóch asyryjskich sąsiadów: Bulus Nadżdżo i Szemun Hanna Szammo. Słysząc o tym Azachowie udali się do owej wsi ciężarówką należącą do Szemun Safar, ładowali obie rodziny asyryjskie wraz z dobytkiem i zabrali do Azach. Obawiali się, że jeśli poszkodowani będę domagać się zwrotu bydła, mogą zostać zamordowani. Sprawcy byli znani i w ogóle się nie ukrywali. Pomimo że rabunku dokonali w biały dzień, nie zostali nawet zatrzymani.

12 września 1964 r. Muzułmanie z plemienia Koczar ze wsi Kofach zaatakowali samotnego pasterza, który pasł owce należące do Azachów. Pasterza związali i owce zabrali. Stało się to w odległości 600 metrów od posterunku policji. Policjanci udawali, że nie słyszą wołania o pomoc. Niektórzy właściciele stada pobiegli za złodziejami, jednak bezskutecznie. Złodziejom przyszli na pomoc uzbrojeni Kurdowie z Kofach. Bezbronni Azachowie nie byli w stanie walczyć o zwrot stada.

13 września 1964 r. Mieszkańcy kilku wsi kurdyjskich leżących na południe od Azach, tj. Szach Hasan, Daner, AjnSare, Barimma, Rizok, Babikka i inne, wyruszyli w nocy i zatrzymali się nieopodal Azach, skąd czyhali na stada owiec. Rano pasterze odprowadzili w tamtym kierunku około 300 sztuk owiec na pastwiska. Kiedy złodzieje widzieli ich, zaczęli strzelać do nich. Pasterze uciekli, a złodzieje skierowali owce do miejsca zwanego Dugare, na południe od Babikka. Tym razem naczelnik Azachów, Amanuel Hanna Maksi, prosił o interwencję nie policję, która sprzyjała złodziejom, lecz dowódcę wojskowego, Omara Dżengiz, z którym od dłuższego czasu był w przyjaźni. Dowódca zmobilizował stu żołnierzy i zarządził pościg za złodziejami. Część żołnierzy zajęła pozycje na południe Dugare (tędy mieli przechodzić złodzieje), a pozostali wraz z wieloma mieszkańcami Azach zaczęli gonić owcokradów. Ujrzawszy przed sobą i za sobą żołnierzy w pozycji zdecydowanej złodzieje uwolnili owce i uciekli w kierunku doliny, gdzie mogli się ukryć. Tym razem owce szczęśliwie wróciły do właścicieli[22].

14 września 1964 r. Kurdowie z regionu Aljan skupiającego 24 wsie postanowili ogołocić Azach ze wszystkiego. Wyruszyli z końmi, mułami i osłami, aby obładować je towarami. Zanim dotarli do wsi Charabe Rappen, jej sołtys, Dżamile Sele, domyślił się, że tyle zwierząt jucznych prowadzonych przez tylu uzbrojonych mężczyzn może podążać do Azach jedynie w celach rabunkowych. Natychmiast zebrał swoich ludzi i przygotował zasadzkę w drodze przemarszu. Kiedy zbliżyli się, wyszedł na ich spotkanie i przemówił: „Tędy nie przejedziecie. Wracajcie i nie popełniajcie głupstw. Czasy się zmieniły. Mieszkańcy Azach odznaczają się dzielnością i walecznością. Wasi starsi dobrze o tym wiedzą”. Posłuchali i wrócili.

Okazało się, że do Kurdów z Alijjan mieli dołączyć inni, z wsi znajdujących się po stronie północno-wschodniej od Azach, a także plemiona Koczar. Taką strategię uzgodnili ich przywódcy na wspólnej naradzie odbytej wcześniej we wsi Kofach.

Tego samego dnia. Do Azach weszło kilkuset Kurdów, wyzywająco zaznaczając swoją obecność na ulicach i bazarach. Towarzyszące im zwierzęta juczne z pustymi worami przerzucanymi na grzbietach i siodłach wraz ze zwojami sznurów zdradzały ich zamiary. Inne grupy zatrzymały się u Kurdów, którzy za zgodą władz zbudowali sobie lepianki na obrzeżach Azach. Sytuacja była napięta. Rezydujące w Azach wojsko zauważyło podejrzane zachowanie obcych. Dowódca, ów O. Dżengiz, wydał rozkaz, aby wszyscy 300 żołnierzy jednoznacznie pokazali intruzom, że nie są mile widziani. W ciągu dwóch godzin obcy opuścili ulice, place i bazary. Po raz kolejny zdecydowana postawa dowódcy uratowała mieszkańców. Przesłuchani niektórzy Kurdowie przyznali, że największe dotąd przymierze Kurdów i tureckiej policji zaplanowało 14 września jako ostatni dzień dla Asyryjczyków Azach. Ponieważ tak się nie stało, ważni w regionie Kurdowie wraz z dowództwem policji tureckiej zaczęli domagać się od wyższych władz w Mardinie przeniesienia O. Dżengiz do innej prowincji.

16 września 1964 r. Większość kurdyjskich przywódców plemiennych z całego niemal regionu zebrali się w domu Abdullah Chalaf (pochodził z Rizok) w Azach, aby przedyskutować przyczyny fiaska ich planu położenia mieszkańców Azach na kolana w dniu 14 września. Wśród obecnych był m.in. dowódca policji Husein Kulkani. Powiedział on zebranym: „Jeśli jesteście w stanie pogromić mieszkańców Azach w ciągu 24 godzin, przymkniemy oko na wasze akcje i napiszemy w raportach: «Obie strony pokłóciły się i nie byliśmy w stanie zapanować nad sytuacją. Nie jest to rzecz nowa, gdyż mamy dziesiątki raportów o podobnych kłótniach w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. Ponieważ obie strony mają wobec siebie przedawnione żale, doszliśmy do wniosku o niewszczęciu dochodzenia. W ten sposób zakamuflujemy całą sprawę, a wy wyjdziecie z tego zwycięsko»!. Zebrani jednak odpowiedzieli: „Nie jesteśmy w stanie tego dokonać w tak krótkim czasie. Ci ludzie są odważni, a doświadczenia uczyły nas, że będą walczyć do ostatniego tchu. Oni często powtarzają: «Nasi przodkowie nauczyli nas, abyśmy nie żyli w upokorzeniu. Śmierć jest śmiercią w każdym razie. Po co więc upokorzenie»? Głos zabrał Dż. Sele: „Jeśli to, co powiedział dowódca jest zgodne z wytycznymi władz nadrzędnych, niech sam realizuje plan zagłady Azach, bez naszego udziału. Obarczenie nas takim zadaniem nie jest uczciwe, wręcz podłe i tchórzliwe”! A zwróciwszy się do zebranych, rzekł: „Niech ten zbrodniczy plan zrealizuje ten wódz spośród was, kto jest gotów wziąć na siebie odpowiedzialność za pewne fiasko akcji”! Dając wyraz zdecydowanego protestu gniewnie opuścił zebranych, a po nim zaczęli salę opuszczać inni wodzowie na znak przyznania mu racji. W ten sposób spotkanie skończyło się na niczym.

17 września 1964 r. Azachska starszyzna ogłosiła zebranie mieszkańców na dziedzińcu kościoła Bogarodzicy. Postanowiono oddelegować przedstawicieli do stolicy Ankary, aby spotkać się z ministrem spraw wewnętrznych Orhan Oztrak i przedstawić mu beznadziejną sytuację Azachów i plany ich wyrugowania przez Kurdów we współpracy z państwową policją. Wysłali też dwa telegramy: jeden do prezydenta, Dżemal Gursel, a drugi do ministra. W skład delegacji weszli: Efrem Murad Hannusz (burmistrz Azach), Szukro Gawrijje Use (nazwisko po turcyzacji: Konasz) i Rizko Jusuf Churi (nazwisko po turcyzacji: Golan). Dzięki senatorowi Kemal Oral z Mardinu oraz posłowi (z ramienia Republikańskiej Partii Ludowej CHP) Szevki Ajsan z AjnKifo, delegacji udało się w ich towarzystwie spotkać się z ministrem i wicepremierem Kemalem Satirem oraz innymi osobistościami. Rządowi rozmówcy obiecali, że zbadają sytuację i podejmą odpowiednie środki, aby wszyscy obywatele czuli respekt wobec prawa, które jest równe dla wszystkich, bez względu na religię.

Delegacja wróciła do Azach pełna nadziei.

25 września 1964 r. Siedemdziesięcioletni mieszkaniec Azach, Ishak Jakub (Kakur), poszedł skoro świt doglądać plantacji melonów. Zabrał ze sobą siedmioletniego wnuka i dwudziestopięcioletnią synową, która była w zaawansowanej ciąży. Kurdyjscy mieszkańcy Azach obserwowali ich i szli za nimi uzbrojeni i niezauważeni. Kiedy trójka Asyryjczyków była zajęta zbieraniem melonów, została zaatakowana. Ishak miał przy sobie pistolet, ale oddane strzały nie powstrzymały napastników. Słysząc strzelaninę pewien mieszkaniec wsi Cherbe także zaczął strzelać, aby oddalić agresorów. Później okazało się, że był nim niejaki Mustafa. Jednak to nie pomogło. Nieszczęśników związano sznurami i zaciągnięto na szczyt „Białej Góry”, leżącej w odległości 15 km na wschód od Azach i tam zabito w bestialski sposób.

Ciała zamordowanych znaleziono dopiero po kilku dniach. W raporcie komisja rządowa napisała: „Wokół szyi Ishaka była zaciśnięta pętla z grubego sznura. Ręce synowej były obcięte, brzuch rozcięty, a obok leżał noworodek. Na plecach wnuka znajdował się ciężki głaz. Dookoła głowy, na odległość ramion, był rowek – wybierając ziemię palcami chłopiec długo próbował wyzwolić się z głazu”. Głaz podniosła i zrzuciła czwórka mężczyzn. Ciała zabrano do Azach, a po nabożeństwie pochowano na cmentarzu przy kościele Mor Eszaja, po wschodniej stronie miasteczka.

Po kilku dniach mieszkańcy poznali sprawców. Było ich pięciu: Sajjit Salih ze wsi Delav-Kaser, Muras Mirma Turk ze wsi Daner i trzech ze wsi Cherbe. Pomimo dowodów, że to oni dokonali zbrodni, żaden nie został aresztowany. W aktach policja napisała: „Sprawca nieznany”.

Mieszkańcy nie dali za wygraną. Wysłali telegramy ze skargą do najwyższych władz w Ankarze, nadal wierząc w sprawiedliwość. Odzewu nie było.

Tego samego dnia. Mieszkańcowi Azach Samo Babbo Stajfo postawiono zarzut o rzekome zabójstwo muzułmanina ze wsi Szech Hasan. Przeciwko oskarżonemu wielu Kurdów złożyło fałszywe zeznania. Wtrącono go do więzienia i bardzo źle traktowano. Nie pomogły ani wyjaśnienia, że z zarzuconym mu czynem nie ma nic wspólnego, ani duże sumy pieniędzy, które współziomkowie wydali na obronę. Okazało się, że zabójcą był ktoś z tej samej wsi i religii, co zabity. Zabójstwa dokonał w porozumieniu z żoną zabitego, którą chciał poślubić. Pomimo że wszystkie okoliczności wyjaśniły się, a zabójca przyznał się do zbrodni z nieszlachetnych pobudek, fałszywym świadkom nie wymierzono najmniejszej kary, a S. B. Stajfo nie przeproszono.

Data nieznana. Adib Behnam Azzo był właścicielem największego sklepu w Azach. Od niego kupowali tkaniny mieszkańcy bliskich i dalekich miejscowości. Pewnej nocy złodzieje wywiercili duży otwór w dachu sklepu, spuścili drabinę do środka i zabrali całą zawartość. Kiedy poszkodowany przekonał się, że policja nie ma zamiaru prowadzić dochodzenia, postanowił opuścić Azach i emigrować na Zachód. Znalazł się w Wiedniu.

 

Minister spraw wewnętrznych Turcji przybywa do Azach

Wskutek powtarzających się aktów bezprawia wobec Azachów, początkowo ze strony Kurdów, a później przy ścisłej współpracy z policją państwową, oraz w wyniku częstych interwencji Azachów u najwyższych władz państwowych, rząd turecki w geście dobrej woli i dla podporządkowania państwu niesfornych plemion kurdyjskich, oddelegował do Azach ministra spraw wewnętrznych Orhan Oztrak, któremu towarzyszyli generał Fikret Esen, komendant głównym policji oraz gubernator Mardinu Ali Ulvi Sülükoġlu. Delegacja dotarła do Azach 15 listopada 1964 r. W ceremonii powitania brał udział rezydujący w Azach oddział wojskowy wraz z urzędnikami państwowymi i sołtysami wsi z całego regionu oraz Azachska starszyzna. W wygłoszonym przemówieniu minister powiedział: „W naszym państwie obywatele są równi, chrześcijanie i muzułmanie. Nas wszystkich łączy jedna flaga”. Po czym obiecał: „Będzie przeprowadzone dochodzenie wyjaśniające kulisy wszystkich wydarzeń, które miały miejsce w sierpniu i wrześniu bieżącego roku. Winni zostaną ukarani. Musi panować sprawiedliwość”.

Prawdą jest, że minister powziął zdecydowane kroki w oparciu o wyniki przeprowadzonego dochodzenia. Zwolnił dowódcę policji H. Kulkaniego oraz jego zastępcę Ramazana i kilku policjantów, którym udowodniono kolaborację z Kurdami przeciwko Azachom. Nowo mianowanym dowódcom polecono powiadomić mieszkańców okolicznych wsi kurdyjskich, aby zaprzestali terroryzować innych, podkreślając, że państwo wymierzy surowe kary buntownikom i nie będzie darować tym, którym udowodni się winę. Po powrocie do Ankary minister zwolnił też gubernatora i prokuratora Mardinu oraz kilku urzędników.

Mieszkańcy Azach pozytywnie przyjęli sprawiedliwe i zdecydowane posunięcia władz. Może Kurdowie wreszcie się uspokoją! Jednak rany zadane Azachom były zbyt głębokie, aby o wszystkim zapominać i z optymizmem patrzeć w przyszłość.

 

Exodus

Środki przedsięwzięte przez ministra spraw wewnętrznych O. Oztraka i generała F. Esena nie zagwarantowały asyryjskim mieszkańcom Azach przetrwania i bezkonfliktowego rozwoju. Problem polegał na tym, że Azachowie nie mieli z czego żyć; ich winnice, sady i ogrody zdewastowano całkowicie, skonfiskowano pola, skradziono bydło. Nie zwrócono im niczego i nie otrzymali odszkodowania. Odtąd żyli bardzo biednie i bez perspektyw. Jedynym wyjściem z sytuacji była emigracja, tym bardziej, że cała prawie okolica została opanowana przez Kurdów. Emigracja zaczęła się wiosną 1965 r. Jej kierunki były: Syria, Liban, Argentyna, Stany Zjednoczone, Europa Zachodnia (Niemcy, Szwecja, Szwajcaria) i Australia.

W latach 1977-1980 emigracja nasiliła się, tym razem obejmowała głównie młodzież. Powodem było wybudowanie 200 domów przez nowego i pierwszego muzułmańskiego burmistrza Azach Abdulrahmana Kaczcze (dotychczas burmistrzowie byli Asyryjczykami), w których osiedlił rodziny z wędrownego plemienia Koczar. Nowi przybysze zachowywali się nadzwyczaj arogancko i agresywnie wobec autochtonów i nie szanowali symboli chrześcijańskich. Azachowie doszli do wniosku, że ich opór nie ma sensu, cała bowiem okolica jest wobec nich wrogo nastawiona.

W 1980 r. w Azach mieszkało 120 rodzin asyryjskich. Na tle mało zaludnionej okolicy miasteczko sprawiało wrażenie centrum. Działał bazar, warsztaty rzemieślnicze, kilka jadłodajni i hotel, szkoła podstawowa i średnia. W budynku byłego kościoła Mor Szamun znajdowało się więzienie, a były kościół Marii Magdaleny zamieniono na szpital (Anschütz 1985: 103)[23]. Cztery lata później liczba asyryjskich autochtonów zredukowała się do 60 rodzin skupionych w centrum. Były to w większości osoby w podeszłym wieku. Kurdowie zaś i członkowie plemienia Koczar liczyli już blisko 1500 rodzin. Asyryjczycy stali się zagubioną i nieznaczącą mniejszością, otoczoną rozrastającymi się kurdyjskimi osiedlami. W sierpniu 1999 r. w miasteczku żyło jedynie 8 Asyryjczyków[24]. W jedynym czynnym kościele pod wezwaniem Azret Azech (w azachskim dialekcie języka arabskiego) znajdowało się wiele zaniedbanych rękopisów.

Stopniowo zanikają ślady chrześcijaństwa liczącego w regionie prawie 19 wieków.

Dawni mieszkańcy Azach i ich dzieci urodzone na wychodźstwie są dumni ze swego pochodzenia i bohaterskiej przeszłości przodków. Zakładanym klubom i stowarzyszeniom w miastach nowego osiedlenia (głównie w Syrii oraz w diasporze, w Szwecji, Niemczech, Szwajcarii, Francji i gdzie indziej) często nadają nazwę Azach.

 

 

Duchowni Azach w roku 1915[25]

 

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

Bp Mor Julius Behnam Akrawi

Proboszcz Hanna Maliha

Proboszcz Abd al-Ahad Habib

Proboszcz Hanna Mikdasi Szamun

Proboszcz Lahdo Malke Tayro

Ks. Abd al-Ahad Jakub[26]

Ks. Hanna Halde (z Esfes)[27]

Ks. Samuel Malke

Ks. Saliba Nua ad-Din

Ks. Gorgis (z Esfes)

Ks. Malke Basus (z Esfes)

Ks. Lahdo Dżubbo (z Esfes)

Ks. Szamun Szerine (z Basebrin)

Ks. Musa Katte (z Babikka)

Pastor Hanna Elijja

Mnich Murad (z Kerboran)[28]

Bibliografia

 

Barsom I. Afrem I

1964          Tarich Tur Abdin (Historia Tur Abdin), Kamiszli.

Bielwaski J.

1986          Koran (przekład z arabskiego i komentarz), PIW, Warszawa.

Ibn Hawkal

1979          Surat al-ard, Bejrut.

Kass (al-) J. Dż.

1993          Kanisat As-Sajjida al-Adra (Kościół Pani Dziewicy), Damaszek.

Przypisy

[1] Ten epizod podkreśla także arabski kronikarz Ibn Hawkal w swoim dziele Surat al-ard (Obraz ziemi) (1979: 206). Na pokładzie Arki miało – według niego – znajdować się 80 osób, którym przypisuje się budowę wioski nieopodal Al-Dżazira (Gziro), nazwanej wioską osiemdziesięciu. Częściej jednak mówi się o górze Ararat jako miejscu, gdzie miała zatrzymać się Arka Noego. Legenda o górze Dżudi i związanej z nią Arce ma koraniczne korzenie (sura XI, 44), przy czym góra ta miała znajdować się na terenie Arabii (Bielawski 1986: 880). Nie dość, że muzułmanie wierzą, iż sam Abraham zbudował w Mekce świątynię-meczet o nazwie Kaba, do której rok rocznie ciągną się pielgrzymi muzułmańscy z całego świata, lecz także w jej pobliżu miała przycumować Arka Noego.

[2] W swoim słowniku A. Baszir (1953: 334, 1999: 297) wymienia nazwy 19 odmian winogron i 8 odmian fig.

[3] Obecnie wszystkie wsie są zamieszkiwane przez Kurdów.

[4] W regionie występuje wiele miejscowości o nazwach zaczynających się na literę /B/. Jest ona skrótem od Bet (dom, miejsce, siedziba, ród, kraina), np. Badebbe (miejsce wilków), Bet Arabaje (skrót: Baerbaye – Kraina Arabów). Echo redukcji tego typu wyrazów i ich fonetycznej ewolucji spotykamy w dzisiejszych dialektach neoaramejskich, np. w turabdińskim mbale l-be Saume – zaprowadź go do domu Saume; azze l-be Hado – poszedł do domu Hado. W obu przykładach /be/ oznacza dom, siedzibę.

[5] Znane są takie przykłady: Babilon jako stolica Babilonii, Algier jako stolica Algierii, Tunis jako stolicy Tunezji. W języku arabskim nazwy każdego z tych miast brzmi dokładnie tak samo, jak nazwa kraju, którego jest stolicą.

[6] Znaną w czasach starożytnych praktykę składnia ofiary bogom Asyryjczycy kontynuowali także po przyjęciu chrześcijaństwa. Poświęcenie darów z pierwszych plonów i pierwszych produktów kościołowi lub klasztorowi opisywano jeszcze w XX w. n.e. To przypomina pierwociny, które Izraelici składali w świątyni.

[7] O tej i innych miejscowościach południowej Turcji w archiwach asyryjskich pisze K. Rander, How to Reach the Upper Tigris: The Route through the Ṭūr ʻAbdīn, [w:] The Assyrian Heritage – Threads of Continuity and Influence, red. Ö. A. Cetrez, S. G. Donabed, A. Makko, Uppsala 2012, s. 53-85.

[8] Ok. 87 lub 100-ok. 157 lub 165/168. Jego dzieło matematyczno-astronomiczne Al-magest przełożono najpierw z greckiego na asyryjski (VI w.), potem z asyryjskiego na arabski (VIII w.), a następnie z arabskiego na łacinę. Zostawił po sobie prace także z dziedziny geografii i muzyki.

[9] Ok. 325/330-ok. 394. Jego książka historyczna napisana po łacinie Res Gestae Libri XXXI obejmuje lata 353-378. Z trzydziestu jeden ksiąg zachowało się osiemnaście.

[10] Ten opis odpowiada położeniu obecnego miasta Gziro, nie zaś Azach.

[11] P. Kawerau, T. Króll (1985); I. Armala (1996: 46); J. Daniélu, Marrou H. I. (1984 :55) nie wymieniają tego biskupa, lecz podają imię Pekhidę jako pierwszego biskupa Arbeli (lata: 105-115). U I. Armali okres jego służby przypadł na lata 104-114. Miał go ochrzcić sam św. Addaj w roku 99.

[12] Na czele mafarianatu stoi maferiono (z asyr. – ten, który daje owoce). Druga osoba po patriarsze, znana tylko w Syryjskim Kościele Ortodoksyjnym Antiochii, odpowiednik kardynała w Kościele rzymskokatolickim.

[13] Ta informacja jest poniekąd sprzeczna z tym, co pisze Addaj Szer, który akcentuje związek Bazebde z diecezją Baerbaje.

[14] Mor Korillosa Gorgisa poddano torturom i zamordowano wraz z dwoma księżmi i ośmioma notablami Azach przez kurdyjskiego krwiożercę, Badrchana. Zachowany list biskupa o jego traktowaniu przez Badrchana opublikowało wychodzące w klasztorze św. Marka w Jerozolimie czasopismo Al-Hikma, vol. 4, nr 8, brak roku.

[15] Duchowny unicki (1847-1937). Cechowała go odwaga i przewidywalność. Kiedy jesienią 1917 r. Azachowie skonfiskowali prowiant należący do wojska, obawiając się gwałtownej reakcji na nieroztropną akcję ziomków, udał się potajemnie w cywilnym przebraniu do władz w Gziro. Zapukał do drzwi przyjaciela, Abd al-Karima Mardiniego, kierownika sekcji poborowej do wojska i razem wybrali się do komendanta wojskowego. Udający cywila proboszcz żalił się na kurdyjskie plemiona, które nie dają Azachom żyć i zabijają każdego, kogo spotykają i prosił o ochronę. Komendant odpowiedział: „Wczoraj napadliście na koszary naszego wojska i zabraliście cały prowiant. Pomimo tego zdradzieckiego czynu prosisz o ochronę?”. Proboszcz na to: „Proszę powiedzieć, kiedy ta akcja miała miejsce, w nocy czy za dnia”? – Za dnia – odpowiedział. Proboszcz wyjaśnił: „Wasza wysokość wie, że jesteśmy otoczeni i w ciągu dnia nikt z nas nie zapuszcza się poza miasteczkiem. Wychodzimy tylko w nocy. Zdarza się, że głód zmusza nas, abyśmy napadli na wybraną wieś po prowiant, ale robimy to wyłącznie w nocy. Niech wasze raporty służą jako miarodajną odpowiedź na postawiony zarzut. Jak mogliśmy dokonać akcji przeciwko wojsku, i to w ciągu dnia, kiedy tego nie możemy dokonać przeciwko jakiejkolwiek wsi, w której żyje zaledwie paru mężczyzn”? Słysząc te argumenty komendant oznajmił, że przeprowadzi dochodzenie. Proboszcz uprzedził: „Na pewno Kurdowie powiedzą, że to my tego dokonaliśmy. Proszę jednak pamiętać o krzywdach, które nam wyrządzają!. Gość pożegnał się i czym prędzej wrócił do Azach pod osłoną nocy. Wysoce ryzykowna wizyta proboszcza została zachowana w tajemnicy i przyniosła spodziewany skutek. Sprawę umorzono. W latach 1927-1933 proboszcz przebywał w Bejrucie, po czym służył w miejscowości AjnDiwar (w Syrii, przy granicy iracko-tureckiej) i tam zmarł (Kass, Hadaja 1991: 144-145).

[16] Dość typowa reakcja wiejskiej kobiety w chwilach bezradności lub po utracie kogoś bliskiego.

[17] Urodził się w miejscowości Akra w Iraku. Osierocony z obu rodziców w wieku 7 lat wstąpił do klasztoru Mor Matay (Irak, niedaleko Mosulu). Święcenia kapłańskie otrzymał w klasztorze Zafaran (Turcja). W 1881 r. został biskupem diecezji Gziro i Azach, z siedzibą w Gziro. Kiedy rozpętały się pogromy Azachowie prosili go o przeniesienie się do Azach, „aby być dla nich podporą”. Obecnie w Gziro nie ma Asyryjczyków.

[18] Wg azachskiego pisarza L. Ishaka (1994: 290) ta wywózka największej liczby Azachów utrwaliła się w pamięci jako jedna z najbardziej smutnych wydarzeń. Nastąpiła z rozkazu tureckiego dowódcy Ishaka bega. Wśród 1377 przysłów Azachów, które zebrał L. Ishak, jedno (numer 1354) nawiązuje do tego wydarzenia i jest przywoływane w szczególnie beznadziejnych sytuacjach. Brzmi ono: Sar f-rasna kama fi yaum el-kafle – Spotkało nas to, jak w dniu wywózki.

[19] Przetrzymywani otrzymywali posiłki tylko w państwowych więzieniach.

[20] W 1884 r. patriarcha chciał przenieść go do innej diecezji. Jednak wobec protestu wiernych i groźby biskupa o wstąpienie do Kościoła katolickiego, patriarcha zmienił decyzję. Większość wiernych, którzy w wyniku tego wydarzenia przeszli do Kościoła katolickiego powrócili do Kościoła macierzystego, z wyjątkiem 25 rodzin z proboszczem Abd al-Ahadem Habibem. Według relacji, w tym także samych muzułmanów, zarówno w trakcie pochówku biskupa, jak i przez całą pierwszą noc po pochówku, widziano strumień światła, które łączył jego grób z niebem. Wobec tego władza turecka zadecydowała przenieść ciało do innego grobu za murami miasta. Za pontyfikatu patriarchy Ignacego Afrema Barsoma I (†1957) doczesne szczątki biskupa umieszczono w kościele „Mariamana” w Diyarbakir. Przez wiele lat wierni brali ziemię z miejsca grobu i traktowali jako święconą.

[21] 1901-1986. Urodził się i zmarł w Azach. Kilka epizodów z jego życia. Jego ojca, Tuma, w drodze powrotnej do domu po odbyciu służby wojskowej w 1912 r. zabili Kurdowie. Jego ciała nie znaleziono. Pierwszym nauczycielem półsieroty była jego wykształcona matka; uczyła go pisma i pieśni kościelnych. 11.04.1946 r. został księdzem, a w latach 1955-1969 wiódł życie pustelnika. Pisał wspomnienia i wiersze i wygłaszał kazania. W 1964 r. został proboszczem. Nie chciał opuścić Azach. „Zostanę strażnikiem ‘bramy wschodniej’ Tur Abdinu do ostatniego dnia życia” – powtarzał. Jest pochowany w krypcie kościoła, w którym służył 41 lat. Jego wiersz z 1925 r. o holocauście Asyryjczyków w Esfes opublikował metropolita Cziczek (1981: 91-96). Ma 9 córek i czterech synów, z których jeden, Tuma, jest obecnie księdzem w Wiesbaden, gdzie żyje kilka tysięcy imigrantów asyryjskich z Turcji, Syrii i Iraku.

[22] Po tym incydencie za każdym razem kiedy dowódca dowiadywał się o zaplanowanych przez Kurdów podobnych akcjach, potajemnie powiadamiał naczelnika Azachów. Poza tym zezwolił on pasterzom Azachów na noszenie broni i jej użycie w sytuacjach zagrożenia.

[23] Autorka zmarła w 2006 r. Na jej prośbę została pochowana na cmentarzu przyległym do asyryjskiego klasztoru św. Efrema w Glance/Losser, Holandia. Wszystko, co posiadała (oszczędności, książki, fotografie, filmy i inne materiały) przekazała fundacji asyryjskiej, która funduje nagrodę jej imienia.

[24] O jednego więcej niż w połowie lat 80. XX w. przebywało Azachów na poznańskich uczelniach. Po studiach wszyscy wyjechali do Niemiec i dołączyli do tysięcy przebywających tam ziomków.

[25] Na liście nie został ujęty proboszcz Jusuf Tuma al-Makdisi Dawud Belan; w roku 1915 miał 14 lat, a został księdzem w 1946 r.

[26] Zginął w podeszłym wieku podczas ataku wojska na Azach w 1915 r.

[27] Stanął do walki w obronie Azach. Kiedy syn jego stryja, Raszszuko Halde, zginął na barykadzie, przejął jego karabin i zajął jego miejsce. Także on zginął odpierając atak.

[28] Służył w celi w kościele Mor Iszaja.