Sejfo po aramejsku oznacza „miecz”. Tym słowem Asyryjczycy nazywają masakrę swojego narodu, która miała miejsce w Turcji w latach 1914-1918 (fale masakr trwały do 1933 roku), oraz dzień wspomnienia ofiar tej tragedii, obchodzony 24 kwietnia. W Polsce te wydarzenia są znane jako „rzeź Ormian”, ponieważ Ormianie w znacznej liczbie mieszkający w Polsce nieustannie o tym mówią. W Grecji te same wydarzenia noszą nazwę „The Greek Genocide” (lub „Grecki Holokaust”). Trzy narody zgodnie świadczą o masowym ludobójstwie, w którym z ręki muzułmańskich Turków i Kurdów zginęło ponad 2 miliony chrześcijan, podczas gdy rząd Turcji oficjalnie zaprzecza, jakoby coś takiego w ogóle miało miejsce, a mówienie o „masakrach” jest przestępstwem w świetle prawa tureckiego.
Minęło 100 lat od tych wydarzeń. Czy jest sens jeszcze o tym mówić? Czy nie powinno się o tym po prostu zapomnieć? Czy tamte wydarzenia wpływają na życie i relacje międzyludzkie dzisiejszych Asyryjczyków? Czy muszą o tej tragedii wiedzieć inne narody?
Na te i na inne pytania próbował odpowiedzieć program, transmitowany przez SUROYO TV, telewizję asyryjską w Szwecji, w dniu Sejfo, 24 kwietnia 2006 r. Oto krótkie streszczenie dyskusji.
W odróżnieniu od Ormian i Greków, mających swoje państwa, Asyryjczycy żyją w rozproszeniu zarówno na terenach ojczystych (Turcja, Irak, Syria), jak i w obcych krajach (w Ameryce, Europie, Australii). W krajach islamu znajdują się oni w skrajnie niekorzystnej sytuacji – nie mają własnych ośrodków kultury i nauczania historii i języka własnego narodu. Wiedza o Sejfo do ostatnich dziesięcioleci nie była opracowywana naukowo, przeważały relacje naocznych świadków przekazywane w rodzinach z pokolenia na pokolenie. Dla tych, którzy przeżyli tę straszliwą tragedię, mówienie o niej było trudne z przyczyn oczywistych – chciało się po prostu zapomnieć o wszystkim. A są przecież setki miejscowości, z których nie ocalał ani jeden mieszkaniec, który mógłby zdać relację z wydarzeń.
Jednak w ostatnich latach coraz więcej Asyryjczyków mieszkających na Zachodzie i mających dostęp do edukacji i nauki, zajmuje się w sposób naukowy i systematyczny gromadzeniem dokumentów z tego okresu. Zadanie jest bardzo trudne, ponieważ dokumenty są rozproszone po całym świecie (znajdują się w archiwach amerykańskich, niemieckich, francuskich, tureckich, syryjskich itp.), są napisane w różnych językach i rzucają tylko cząstkowe światło na jakieś pojedyncze wydarzenie z tego okresu. Przykładem może być telegram zarządcy miasta Dyarbakir, w którym on melduje, że pozbył się 120 tysięcy Ormian, i że w mieście nie pozostało już żadnego chrześcijanina. Należy odnotować, że wszystkie zebrane z różnych stron świata dokumenty świadczą zgodnie o jednym: w omawianych latach w Turcji miała miejsce straszliwa tragedia, w której z ręki Turków i Kurdów na polecenie władz i za ich milczącą aprobatą zginęła ogromna liczba ludzi.
Naukowcy starają się być obiektywni w swoich poszukiwaniach i wnioskach. Jednak jako członkowie swojej społeczności narodowej odczuwają stałą presję wynikającą z oczekiwań innych Asyryjczyków. Starają się jednak nie wykraczać poza swoje kompetencje gromadzenia i systematycznego opracowania faktów i dokumentów, pozostawiając innym ich interpretację.
Największym problemem dla społeczności asyryjskiej jest brak odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego?” Dlaczego oni nam to zrobili? Nie jest to pytanie, które można pozostawić bez odpowiedzi. W przypadku nazistowskich Niemiec i holokaustu żydowskiego sprawa wygląda inaczej: miało miejsce udowodnienie winy, miało miejsce przyznanie się do winy, miało miejsce nazwanie po imieniu zła i potępienie oraz osądzenie organizatorów i wykonawców. Nic takiego nie wydarzyło się w Turcji. Ten brak oceny wydarzeń, a także absurdalne negowanie znanych faktów ze strony Turków i Kurdów wzbudza niepokój i brak zaufania. Przecież Sejfo nie było pojedynczym wydarzeniem tego typu – masakry ludności asyryjskiej w Turcji i ościennych krajach zdarzały się i przed, i po tragedii 1914-1920 roku. W tym kontekście ludność asyryjska nie może nawiązać dobrosąsiedzkich stosunków z Turkami i Kurdami mieszkającymi obok nich zarówno na Bliskim Wschodzie, jak i w krajach emigracji. A przecież chciałoby się, by nasze dzieci mogły powiedzieć dzieciom muzułmańskim: „Było – minęło; to było dawno, zapomnijmy o tym, chodźmy lepiej pograć w piłkę”.
Największym problemem, jaki muszą rozwiązać dla siebie Asyryjczycy, jest problem właśnie stosunków dobrosąsiedzkich. Przecież znaczącą rolę w unicestwieniu ludności chrześcijańskiej odegrali właśnie sąsiedzi-muzułmanie, z którymi przez pokolenia żyło się w dobrych relacjach. Rozwiązanie tego problemu nie jest łatwe. Mamy przykład w Polsce, gdzie problem zniknięcia sąsiada-Żyda wydawał się być rozwiązany na drodze prostego stwierdzenia: „Przyszli okupanci i zabili ich”. Jednak publikacja o Jedwabnem pokazała, że wcale nie zawsze tak było, że jednak polscy sąsiedzi czasami przyczyniali się do masakry Żydów. Poruszenie i oburzenie, jakie wywołała ta publikacja, świadczy o tym, że wcale nie jest łatwo pogodzić się ze świadomością naruszenia najbardziej elementarnych zasad dobrosąsiedztwa.
Chciałoby się zamknąć ten rozdział historii. Jednak w tej chwili wydaje się to niemożliwe, gdyż powszechna wiedza o Sejfo jest znikoma. Wprawdzie w ostatnich czasach w Szwecji i innych krajach Europy pojawiają się publikacje na ten temat w najbardziej czytanych gazetach, ale normalne jest, że wkrótce o nich się zapomina – przedstawiają przecież jedynie problem jednej z wielu mniejszości narodowych. Tak długo, póki informacja o Sejfo nie pojawi się w europejskich podręcznikach szkolnych, nie da się mówić o wiedzy społeczeństwa o zagładzie Asyryjczyków w Turcji. To jednak będzie możliwe jedynie dzięki rzetelnej pracy naukowej historyków oraz uczciwości polityków. Dopiero oficjalne uznanie problemu utoruje drogę do wzajemnego zrozumienia i umożliwi pełne docenienie bohaterstwa niektórych Kurdów i Turków, którzy ratowali Asyryjczyków, ukrywali księży i biskupów, uprzedzali chrześcijan o nadchodzącym niebezpieczeństwie – i najczęściej zapłacili życiem za to, że stanęli w obronie masakrowanych „niewiernych”. Nie jest to w pełni możliwe, póki samo mówienie o Sejfo jest przestępstwem w świetle prawa tureckiego, które przewiduje karę więzienia i śmierci za samo mówienie o Holokauście… Sytuacja ks. Jusufa Akbuluta, proboszcza kościoła Panny Marii z Diyarbakir, dowodzi, że problem jest naprawdę poważny.
W programie udział wzięli: dr Fuat Deniz (Oretro University), dr Onver Cetrez (Uppsala University) oraz prof. historii David Gaunt. Audycja była prowadzona w języku angielskim, by Szwedzi mogli również rozumieć, o czym mowa, i poznać odpowiedzi na pytania, dlaczego Asyryjczycy są w Szwecji i w Europie, co czują w stosunku do Europejczyków i do muzułmańskich imigrantów, jakie mają oczekiwania wobec nowych krajów zamieszkania.