W ogrodach Mezopotamii

Mieszkańcy starożytnej Mezopotamii nie tylko znali i uprawiali wiele gatunków roślin, lecz także niezwykle wysoko cenili ogrodnictwo. Zapalonymi ogrodnikami bywali nawet babilońscy władcy, którzy sprowadzali do swych ogrodów rzadkie rośliny z dalekich krajów.

Pierwsze w dziejach zapiski o ziołach zawdzięczamy Sumerom. Właśnie z Mezopotamii pochodzą bowiem najdawniejsze, wykonane w III tysiącleciu p.n.e. rysunki na glinianych tabliczkach świadczące o używaniu znanych również dziś ziół i przypraw. Na licznych reliefach sumeryjskich można rozpoznać między innymi cynamon, cebulę, czosnek, koper zwany dziś włoskim, tymianek, gorczycę, kminek, kolendrę, portulakę, lukrecję, jałowiec, liście wawrzynu, szafran, piołun i babkę – wspomniane w ówczesnych tekstach jako rośliny lecznicze lub przyprawy.
Najwięcej przypraw Sumerowie używali zapewne do mięsa. Stanowiły one dla nich równie nieodzowny dodatek, jak sól do chleba – takie przypuszczenie można by sformułować na podstawie treści jednej z maksym sumeryjskich, która brzmi: „Jeśli biedny człowiek umarł, nie staraj się go ożywić. Gdy miał chleb – nie miał soli; gdy miał sól – nie miał chleba. I gdy miał mięso – nie miał przypraw; gdy zaś miał przyprawy – nie miał mięsa”. (Marian Bielicki, Zapomniany świat Sumerów, Warszawa 1969).
Zachowane receptury kapłanów sumeryjskich zawierają też informacje o sporządzeniu z roślin proszków i nalewek, które stosowali w celach leczniczych, oraz kremów i perfum służących jako kosmetyki. Prawdopodobnie właśnie w Mezopotamii zrodziły się podstawy kosmetyki ziołowej, wywodzącej się z pierwszych doświadczeń dotyczących leczenia zewnętrznych uszkodzeń ciała. Sumerowie nie tylko uprawiali wymienione rośliny, lecz także nimi handlowali. Już w III tysiącleciu p.n.e. karawany z takim ładunkiem wędrowały wzdłuż gór Elbrus, przez północny Iran, a stamtąd w kierunku południowym przez Beludżystan. Z Indii trafiły do Mezopotamii cynamon i imbir.
O powszechnym zamiłowaniu mieszkańców starożytnej Mezopotamii do uprawy roślin świadczy fakt, że wielu władców w chwilach wolnych od trudów rządzenia zajmowało się pielęgnowaniem ogrodów. Niektóre z nich, na przykład w Lagasz, Uruk i innych miastach, zajmowały powierzchnię 2 ha. Wydzielano w nich specjalne działki do uprawy określonych gatunków roślin użytkowych. Ogrody te należały do pałaców lub świątyń. W słynnym Kodeksie Hammurabiego, pochodzącym z XVIII wieku p.n.e., znajdują się paragrafy poświęcone prawnej ochronie ogrodów. Król Sumeru i Akadu, Sargon I, panujący w latach 2340 – ok. 2284, oprócz oficjalnych tytułów określany był także jako „strażnik ogrodów” i „miłośnik nowych gatunków roślin”. Ze swych wypraw wojennych przywoził różne, nie znane mu dotąd rośliny, które starał się aklimatyzować. Pośród jego zdobyczy znalazły się również róże. Warto o tym wspomnieć dlatego, że właśnie temu władcy zawdzięczamy najstarsze w dziejach wzmianki o tych kwiatach.
Podobnie postępowali i późniejsi władcy Mezopotamii, którzy także w dziennikach swych wypraw opisywali rośliny widziane w dalekich krainach.
Na podstawie badań archeologicznych można sądzić, że asyryjskich królów musiało przepełniać nienasycone pragnienie odkryć. Będąc na obcych terytoriach chyba każdy żołnierz – na polecenie króla – miał przewieszoną przez ramię torbę, do której zbierał miejscowe okazy botaniczne. Badali je zaś uczeni, którzy szli za wojskiem. Prawdopodobnie tylko po to król Sanherib (704-681) sadził egzotyczną bawełnę w pałacowym parku, gdyż sam chciał „obserwować jak z rośliny powstaje tkanina” – pisze Margarete Riemschneider w książce Od Olimpii do Niniwy w epoce Homera (Przekład Franciszek Przebina, Warszawa 1969).
Sprowadzane w ten sposób rośliny wzbogacały florę w parkach będących pod opieką bóstw mezopotamskich, które – jak wierzono – chętnie przyjmowały taką ofiarę jako dar za zwycięstwo władcy odniesione w wyprawie wojennej. W ogrodach należących do boga Marduka, opiekuna Babilonu, rośliny sadzono w osobnych kwaterach wedle ich zastosowania i zapachu.
Skoro więc sami władcy szczycili się tytułem rolnika, to musieli też okazywać szczególne łaski tym spośród poddanych, którzy takim zajęciem się parali. Wyjaśnia to, dlaczego zawody plantatora ziół, a także kucharza, należały w Mezopotamii do uprzywilejowanych wobec prawa. Zapewne z tego samego powodu sumeryjscy kucharze zwolnieni byli od służby wojskowej.
Zajęcie ogrodnika było więc bardzo szanowane w Mezopotamii. Jednak w utworze poetyckim mówiącym o dwóch bogach – pasterzu Dumuzi i ogrodniku Enkimdu, ubiegających się o rękę bogini Inany, która początkowo była zakochana w ogrodniku, wygrywa pasterz. Jego argumenty o wyższości zawodu pasterza przekonały boginię. Enkimdu jednak nie obraził się, lecz udostępnił swe pola rywalowi i pośród cennych prezentów podarował nowożeńcom przyprawy ze swych ogrodów. Tak w sumeryjskiej literaturze odzwierciedla się przekonanie nie tylko o wysokiej randze zawodu ogrodnika, lecz także o zaletach charakteru jego przedstawicieli.
Trzeba też wspomnieć o wielkich osiągnięciach medycyny sumeryjskiej. Charakteryzowała się bogatą wiedzą zielarską i była wolna od zabobonów oraz zaklęć magicznych. W specjalnych ogrodach bogini Baba, patronki lecznictwa sumeryjskiego, uprawiano zioła o zastosowaniu farmakologicznym. Warto zauważyć, że pierwsza znana w historii medycyny recepta lekarska, polecająca kurację roślinno-mineralną, została sporządzona właśnie przez sumeryjskiego lekarza w połowie III tysiąclecia p.n.e. Bohater najstarszego eposu świata, Gilgamesz, wierzył, że tylko ziele może wybawić go od choroby i śmierci oraz dać mu życie wieczne. Po śmierci swego przyjaciela Enkidu, Gilgamesz udał się na poszukiwanie cudownego ziela. Znalazł je na dnie pramorza i zerwał. Kiedy wracał do miasta Uruk, bogowie uczynili straszny upał, by skłonić Gilgamesza do kąpieli w chłodnej wodzie. Roślinę, pozostawioną na brzegu, pożarł wąż. Gilgamesz utracił ją nieodwołalnie.
W micie tym odzwierciedla się wiara, że wąż posiada ziele życia. Ona właśnie jest przyczyną obecności węża jako atrybutu i symbolu bogów-uzdrowicieli. Dopiero poznanie mezopotamskiego eposu o Gilgameszu pozwoliło wyjaśnić znaczenie tego zwierzęcia w kulturze Mezopotamii, a także zrozumieć, dlaczego wąż ozdabia laskę greckiego boga medycyny Asklepiosa (rzymskiego Eskulapa).
Spadkobiercą Sumeru był potężny Babilon, którego wiszące ogrody zaliczone do siedmiu cudów starożytnego świata. Kazał je budować asyryjski król Szamsziadad V (811-784) dla swej ukochanej żony Sammuramat (przez greków zwanej Semiramidą). Istnieją też hipotezy, według których wiszące ogrody zbudował dopiero na początku VI wieku p.n.e. babiloński król Nabuchodonozor II dla swej żony Nikotris. Olbrzymie drzewa, które – według źródeł greckich – miały pnie grubości do 3,5 m i wysokości do 14,8 m, były ciągle zielone i owocowały jak w naturalnych warunkach. Sadzono tam także kwiaty i palmy daktylowe. Właśnie w cieniu palm mogły rozwijać się rośliny wrażliwe na ostre słońce i surowy klimat Babilonii. Również wielki władca Nabuchodonozor tytułował się „rolnikiem Babilonii” i „meliorantem pól”.
Z tabliczek glinianych zgromadzonych w bibliotece Aszurbanipala w Niniwie (VII wiek p.n.e.) dowiadujemy się, że Babilończycy znali ponad 250 różnych ziół. Babilońscy lekarze, których prawa i obowiązki uregulował już Kodeks Hammurabiego, stosowali w lecznictwie między innymi korzeń lukrecji, pestki dyni, bieluń dziędzieżawę, lulek czarny, a także proszek z sosny oraz pączki i młode pędy wierzby i śliwy. Wyznawali oni zasadę, by surowe zioła stosować wewnętrznie, a różnego rodzaju maści i kataplazmy – zewnętrznie. Wiedzieli też, że światło słoneczne wywiera niekorzystny wpływ na własności lecznicze ziół, dlatego suszyli je w cieniu, co do dziś jest zalecane dla zachowania w nich większej ilości substancji lotnych. Babilończycy umiejętnie klasyfikowali rośliny zielne. Do jednej grupy zaliczali czosnek, cebulę i por, do innej miętę i bazylię, a osobną grupę tworzyły szafran, kolendra, ruta i tymianek.
Znaczna część roślin leczniczych stosowanych przez Greków musiała pochodzić z Mezopotamii, gdyż wiele nazw greckich to zapożyczenia z języka akadyjskiego. Wśród tych nazw, które trafiły do języka angielskiego, a także polskiego, poprzez grecki, można przytoczyć następujące: nazwy akadyjskie – kamunu, zibu / zipu, azupiranu; ich odpowiedniki angielskie – cumin, hyssop, saffron oraz polskie – kminek, hyzop, szafran.
Wiedza starożytnych mieszkańców Mezopotamii o właściwościach leczniczych ziół musiała być niewątpliwie poprzedzona ich zastosowaniem w kuchni. O wiele prościej było bowiem wrzucać pachnące zioła do garnka z gotującą się potrawą niż badać ich przydatność jako leków, co wymagało wielu doświadczeń i obserwacji.
Pochodzące z Mezopotamii zioła poznała Hellada, a następnie Rzym i cała Europa.

Artykuł ten, autorstwa Michaela Abdalli, ukazał się w czasopiśmie „Wiedza i Życie”, sierpień 1995