Ignacy, który niósł Boga

Tradycja prawosławna nie ma żadnych wątpliwości, że to właśnie Ignacy Antiocheński był tym chłopcem, którego Pan Jezus postawił przed sobą mówiąc: „Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim” (Mt 18,4). Zobaczmy więc, o jaki rodzaj uniżenia chodzi.

 

Młody biskup

Niewiele wiemy o drodze Ignacego do wiary. Jako dziecko żydowskie, prawdopodobnie nie mógł dokonać samodzielnego wyboru i pójść za Jezusem zanim ukończył 12-13 lat. Kiedy więc rozpoczynał samodzielne dorosłe życie, wszystkie wydarzenia związane z ziemską działalnością Nauczyciela z Nazaretu należały do przeszłości. Zatem Ignacy dołączył do grupy uczniów św. Jana Apostoła, najmłodszego ucznia Jezusa, którego On „najbardziej miłował” (J 19,26).

Na pewno Ignacy nie miał jeszcze 50 lat, kiedy w roku 68 został biskupem Antiochii, miasta zamieszkałego przez aramejskojęzyczną ludność asyryjskiej narodowości, gdzie Dobra Nowina o zbawieniu po raz pierwszy dotarła do pogan (zob. Dz 11,20). Trzeba podkreślić, że początki Kościoła w Antiochii sięgają roku 37, kiedy to św. Piotr założył tam pierwsza wspólnotę wierzących, po raz pierwszy przenosząc Stolicę Apostolska poza Jerozolimę. Właśnie tam wyznawców Jezusa pochodzących z pogan nazwano „chrześcijanami” (Dz 11,26).

Pierwszych kilkanaście lat sprawowania przez Ignacego urzędu biskupa było w miarę spokojnych, zanim za rządów Domicjana (lata 81-96) wybuchły ciężkie prześladowania Kościoła. Jak dobry żołnierz chroniony przez hełm postu i modlitwy oraz walczący orężem szczerej i czystej nauki, Ignacy przetrwał wszystkie burze, wiernie pracując dla dobra chrześcijan. Bardzo prawdopodobne jest, że cały czas biskup Ignacy utrzymywał bliskie kontakty ze swoim ziemskim mistrzem, św. Janem Ewangelistą, i był jednym z pierwszych czytelników napisanych przez niego Ewangelii i Objawienia, mimo że jego antiocheńska wspólnota nie została wymieniona w Obj 1,11. Normą w tamtych czasach i tamtym społeczeństwie było, że uczeń nie wynosił się ponad swojego mistrza (por. Mt 10,24-25) i starał się do końca życia uczyć się od niego. Absolutnie niemożliwe, by człowiek taki, jak biskup Ignacy, mógł poddawać w wątpliwość nauczanie otrzymane od mistrza, dodawać coś do tego, co usłyszał, lub usuwać te elementy nauczania, które mu nie pasowały. Każdy uczeń bowiem starał się przekazać innym dokładnie to, czego sam się nauczył (por. 1Kor 11,23). Tylko biskup spełniający ten warunek mógł liczyć na posłuszeństwo i szacunek w Kościele (zob. 1Tym 4,12).

 

Przekonujące świadectwo

Musimy mieć na uwadze, że dowolnej nauki można łatwo się zaprzeć przed obliczem niebezpieczeństwa, zwłaszcza śmiertelnego. Tak naprawdę, tylko to, co człowiek chce przekazać innym oczekując na pewną śmierć, można uważać za najbardziej pewne i ważne podsumowanie wszystkiego, co mówił i robił w życiu. Bo przecież, z jednej strony, dla ratowania życia ludzie są skłonni zanegować wiele rzeczy, a z drugiej, przed śmiercią zazwyczaj zastanawiamy się nad tym, co w życiu było warte wysiłków, a co było stratą czasu.

Świadectwo św. Ignacego jest porażające właśnie z tych dwóch powodów. Kiedy władzę w Imperium Rzymskim przejął Trajan (98-117), nie organizował on raczej masowych ataków na Kościół, ale czasami wymuszał na chrześcijanach (zwłaszcza tych bardziej znanych), by zapierali się swojej wiary. Jako biskup, Ignacy został oskarżony o brak lojalności wobec cesarza. Powiedziano mu, że może udowodnić swoja niewinność jedynie zapierając się Chrystusa, którego uznaje za Pana. Warunek ten jest nie do przyjęcia dla każdego człowieka, który kiedykolwiek spotkał Jezusa i doznał Jego miłości i miłosierdzia.

Historycy nie dostarczają nam wiadomości, czy św. Ignacy kiedykolwiek był świadkiem męczeńskiej śmierci któregoś z Apostołów, ale możemy być pewni, że wiedział o tym, iż jedenastu z nich oddało życie za Chrystusa. W swoim liście do Rzymian podkreślał on, że ma zamiar „naśladować cierpienie mojego Boga” (6,3). Jedyne, czego pragnął przed śmiercią, to spotkać się z umiłowanymi wyznawcami Chrystusa, pocieszyć ich i umocnić. Do tych, z którymi nie mógł się spotkać, Ignacy napisał listy.

Niesamowita miłość i moc ducha! Skazany na śmierć, biskup Ignacy nie oczekiwał, że ktoś będzie go pocieszał i utwierdzał w przekonaniu trwania w Chrystusie aż do śmierci. On sam chciał umacniać wierzących współbraci i dodawać im otuchy: „Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą” (Mt 10,28).

Władze rzymskie postanowiły rzucić go lwom na pożarcie ku uciesze rzymskiego motłochu, ale wyraziły zgodę na to, by Ignacy spotkał się z wiernymi w Azji Mniejszej po drodze do stolicy. Właśnie w tym czasie napisał on 7 listów do kościołów i ich biskupów, przypominając im najważniejsze rzeczy, które należy zachowywać i przekazywać innym. Całą drogę z Antiochii do Rzymu Ignacy modlił się powtarzając proste słowa: „Panie Jezu Chryste!”, które do dziś pozostają bardzo ważną modlitwą Kościoła Wschodniego, znaną pod nazwą „modlitwa Jezusa” lub „modlitwa serca”. Modlitwa ta została poszerzona przez Ojców Kościoła, i brzmi obecnie: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nad nami”. Dla prawosławnych chrześcijan jest to swoisty rodzaj modlitwy różańcowej, którą powtarzając cały czas, między różnymi czynnościami powszednimi, naśladują oni św. Ignacego w jego oddaniu Chrystusowi nawet wobec wyroku śmierci. Poza tym, jest to spełnienie oczekiwania Pana Jezusa, byśmy się modlili dzień i noc: „A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego?” (Łk 18,7).

 

W co wierzył św. Ignacy?

Ignacy nie miał czasu na dywagacje lub filozoficzne rozważania. Rzuca się w oczy prostota i bezkompromisowość jego podstawowych przekonań, które często są wyrażone w listach w postaci krótkich i zwięzłych wyznań wiary.

Łatwo zauważyć ścisły związek między poglądami św. Ignacego i jego mistrza św. Jana Ewangelisty na temat Eucharystii (por. np. J 6,54 z listami Ignacego do Efezjan 20,2 i do Smyrneńczyków 7,1). W każdym swoim liście Ignacy nazywa siebie Theoforus, czyli „niosący Boga”. Brzmi to niezwykle: jak można nieść Boga, Stwórcę Wszechświata? Jaki jest sens takiego określenia? Z pewnością, Ignacy chciał podkreślić wagę jedynej materialnej rzeczy, w której Bóg jest realnie obecny – Eucharystii. Człowiek może nieść Boga tylko wtedy, kiedy sprawuje Eucharystię.

Poza tym, Ignacy jednoznacznie wyrażał wiarę w to, że Jezus jest jednocześnie w pełni Bogiem i w pełni człowiekiem. Niektórzy błędnie twierdzą, że jest to jego własny pomysł, ale w rzeczywistości Ignacy nie był badaczem starożytnych manuskryptów tylko uczniem św. Jana, który nigdy nie pozwoliłby mu dodawać cokolwiek do nauczania apostolskiego. To dzisiaj łatwo nam spekulować na tematy związane z dodawaniem nowych doktryn, ale dla Ignacego takie rzeczy były nie do pomyślenia: on musiał krótko podsumować to, co otrzymał od swoich nauczycieli, i wyodrębnić najważniejsze sprawy, które mają być przekazywane dalej. Po prostu nie miał czasu na wprowadzanie nowych pomysłów i przekonywanie tysięcy wierzących (w tym biskupów), że mają w to wierzyć. Faktem jest, że nikt nie zakwestionował treści listów Ignacego, co niezbicie świadczy o tym, iż kościoły, do których były one napisane, dobrze znały nauczanie o boskiej i ludzkiej naturze Chrystusa. A przecież całe nauczanie Ignacego sprowadza się do prawd o Wcieleniu, Cierpieniu i Zmartwychwstaniu Chrystusa.

Jednak najważniejszą chyba rzeczą dla nas współczesnych, nad którą musimy się pochylić i zastanowić, jest podkreślana przez Ignacego jedność Kościoła. Piastował on w Antiochii stanowisko zajmowane niegdyś przez św. Piotra, i od niego dzisiaj 5 różnych Kościołów prawosławnych wyprowadza swoją sukcesję apostolską. Pisząc do wiernych w Smyrnie Ignacy przypominał o powszechności Kościoła, używając słowa „katolicki” (Καθολική Εκκλησία) – ciekawe, że również Kościoły prawosławne dzisiaj używają tego wyrazu np. w wyznaniu wiary, recytowanym nawet w języku aramejskim. Powszechna misja Kościoła została przekazana wspólnocie apostolskiej, która miała pozostawać w pełnej jedności pomimo nieuniknionych drobnych różnic.

Dla Ignacego autorytet hierarchów Kościoła wynika z faktu, że ich stanowiska są odzwierciedleniem niebieskiej rzeczywistości. Dla przykładu, biskup reprezentuje w Kościele Boga, prezbiterzy Apostołów, zaś diakoni Chrystusa (zob. list do Magnezjan 6,1). Mistyczny związek między Kościołem a boską rzeczywistością jest głęboki i stanowi postawę funkcjonowania Kościoła. Właśnie dlatego Ignacy uważał, że posłuszeństwo względem biskupa oznacza posłuszeństwo Bogu (Ef 5,3-6).

Rzeczą znamienną jest, że podczas ustalania kanonu Pism Nowego Testamentu dwa listy św. Ignacego były brane pod uwagę jako natchnione. Niestety, nie zostały włączone z powodów pragmatycznych. Chodzi o to, że zazwyczaj stwierdzenia dogmatyczne w Kościele są formułowane dopiero wtedy, gdy ktoś mocno przeciwstawia się danej prawdzie wiary, dotychczas przyjmowanej przez wszystkich. W czasie dyskusji nad kanonem nauczanie św. Ignacego było na tyle powszechnie znane i oczywiste, że Kościół uznał, iż nie ma konieczności włączania jego pism do Nowego Testamentu. Niezależnie od tego nadal uważano listy Ignacego za podstawę w rozstrzyganiu organizacyjnych spraw w Kościele.

 

Jego krew głośno woła

Po długiej podróży przez miasta Azji Mniejszej do Rzymu św. Ignacy Antiocheński oddał swoje życie za wierność Jezusowi Chrystusowi – Bogu, którego nosił. Lwy rozszarpały go na kawałki w Koloseum, a jego przelana krew zmusza nas do refleksji nad jego życiem i wiarą. Miał bardzo wiele do powiedzenia, ale zmuszony był ograniczyć swoje nauczanie do tego, co jest naprawdę warte przekazania innym, i za co warto oddać życie.

Zastanówmy się nad słowami Jezusa, wypowiedzianymi nad Ignacym w jego dzieciństwie: „Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim” (Mt 18,4). Najbardziej oczywisty sens dla słuchaczy w tamtym momencie sugeruje, że musimy być szczerzy i otwarci, jak dziecko. Co jednak oznacza bycie jak to dziecko?

Nie żyjemy w łatwych czasach. Chrześcijanie są otwarcie prześladowani w wielu krajach, i w wielu innych ich wolność wyznawania wiary w Jezusa jest mocno ograniczona. Co roku za wierność Chrystusowi ginie ok. 170 000 osób. Czy nasz Pan Jezus miał na myśli męczeństwo Ignacego, kiedy dawał go nam za przykład do naśladowania? Być może, ale z pewnością miał na myśli jego determinację w trwaniu w wierze nawet wówczas, gdy zaparcie się chrześcijaństwa mogło uratować mu życie.

Jest jednak jeszcze jedna rzecz do zrobienia, jeśli chcemy poważnie pełnić wolę Jezusa Chrystusa. Musimy dbać o zachowanie prawd wiary, otrzymanych od następców Apostołów, oraz o ich przekazanie dalej w niezmienionej postaci. Musimy żyć po chrześcijańsku w jedności i miłości, umacniani przez prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka, który dał nam swoje Ciało do spożycia i swoją Krew do picia dla naszego zbawienia. Boga, którego niósł uniżony sługa Ignacy…