W KRĘGU FOLKLORU CHRZESCIJAŃSKICH ASYRYJCZYKÓW

Michael Abdalla

„Literatura ludowa” 4-6/88

 

TRADYCJE, ZWYCZAJE

Opisana tu historia zdarzyła się przed 25 laty w miasteczku Qabre Hełore (obecnie Qahtanije) leżącym w północno-wschodniej Syrii. W pierwszym dniu Świąt Wielkanocnych odprawiający Mszę św. kapłan odmówił udzielenia Komunii św. zgromadzonym w kościele wiernym. Mieszkańcy tego miasteczka, liczącego podówczas blisko 7 tys. osób, głównie Asyryjczyków, byli ze sobą skłóceni. Nie pomogły apele księdza, aby podali sobie ręce i dopiero w duchu pojednania prawdziwie i razem obchodzili te największe święta w kalendarzu wyznawców ortodokśyjnego syryjskiego kościoła zachodniego zwanego „jakobickim”. W rezultacie, znany ze swej pobożności kapłan zwrócił się do Boga o ukaranie tych, którzy nie odnoszą się z należnym szacunkiem ani do tradycji, ani do przykazań Boga.

Po wyjściu z kościoła mieszkańców ogarnęła panika. Oto bowiem po mimo nietypowej pory roku w mieście zaczyna się robić ciemno. Nad domami pojawiły się kłębiaste, czarne chmury. Ten i ów zastanawiał się, czy niebawem nie powtórzy się proroctwo Jonasza o zagładzie Niniwy, która nie chciała go słuchać. Na pokutę było już jednak za późno. W mgnieniu oka oberwanie chmur spowodowało straszną powódź. Rozszalał silny wiatr i spadł gęsty grad wielkości orzecha. Niektórzy w cząstkach gradu dopatrywali się kształtu gwiazdy, krzyża. W burzliwych falach powodzi znalazł się pływający inwentarz, meble, wozy i potopieni ludzie. Wiatr pozrywał dachy, powalił drzewa. Pod warstwą gradu grubości dochodzącej jakoby do 1,5 m. zostało pogrzebanych żywcem kil kanaście osób. W wyniku tego kataklizmu o lokalnym tylko zasięgu (w promieniu zaledwie 1 km), większość mieszkańców Qabre Hełore doznała wielkich strat.

To wydarzenie sprzed ćwierćwieku może dziś wydawać się niewiary godne. Potomkowie ludzi, którzy kataklizm przeżyli, być może uznają go za coś z pogranicza fantazji lub legendy. Sam nie uwierzyłbym, że w miejscowości Qabre Hełore oddalonej od Qameszli, gdzie mieszkałem, zaledwie o 30 km, mogło się coś takiego zdarzyć, gdybym na własne oczy nie zobaczył skutków.

Z dziesiątków podobnych opowieści, które w dzieciństwie usłyszałem z ust rodziców i innych starszych ludzi, dziś już nie wiadomo, która z nich była faktem, a która czystą legendą. Ta, o Qabre Hełore, też może stać się już nawet w niedalekiej przyszłości częścią folkloru mojego narodu.

Z dzieciństwa spędzonego na wsi, wśród swojaków Asyryjczyków, pamiętam sporo opowieści i legend. Chętnie opowiadali je starzy, a uważnie przysłuchiwali się im młodzi. Okazją były przeważnie tradycyjne biesiady nocne urządzane po domach. Zapraszano na nie poniekąd profesjonalnych gawędziarzy. Potrafili oni godzinami bawić domowników i ich gości swoją sztuką narracyjną. Niektóre z opowiadań były tak długie, że dalszy ich ciąg kontynuowano w następnym dniu. Ich moralizatorskie fabuły działały na psychikę i wyobraźnię dzieci i młodzieży. Podczas zabaw chętnie naśladowano ulubione postacie i wydarzenia. Jedne opowieści dotyczyły zmagań ze złymi duchami, inne opiewały wyczyny aniołów-rycerzy. W tragicznych momentach historii ludu asyryjskiego na białych koniach pojawiali się owi aniołowie, by nieść pomoc uciskanym i prześladowanym. Były również legendy o bohaterach, którzy z wydobytym kindżałem, nigdy nie schylając się, gnali prosto w stronę strzelającego lawiną pocisków wroga tureckiego, siejąc w jego szeregach strach i popłoch. Legenda o bojowniku Szamunie Hanne, którego nie imały się pociski tureckich i kurdyjskich karabinów w górach Anatolii w latach dwudziestych XX wieku, jest jeszcze dotąd żywa. Grupa podań dotyczyła bohaterskich czynów podejmowanych przez braci porwanej przez muzułmanów Asyryjki, imieniem Nasymo. Oto próbka takiej narracji:

Nasymo była tak piękna, że księżyc mógłby odstąpić jej swoje miejsce. Została porwana przez muzułmanów. Nasymo miała trzech braci. Najstarszy z nich, chcąc bronić honoru rodziny i całego chrześcijaństwa, postanowił odszukać ją. Poprosił więc matkę, aby przygotowała mu pożywienia na siedem dni i zaopatrzyła jeszcze w zapasy na siedem lat. Matka zapytała: „Jeśli twoje. dzieci poproszą mnie o wodę, mogę je napoić, jeśli poproszą o jedzenie, mogę je nakarmić, ale jeśli spytają o ojca, co im mam odrzec?” I najstarszy syn odstąpił od zamiaru wyruszenia w drogę. Do matki przyszedł średni brat i poprosił ją, aby przygotowała mu jedzenia na siedem dni i zapasy na siedem lat, bo chce odnaleźć porwaną siostrę. Matka na to: „Amfory są napełnione araqem, a pieniądze na twoje wesele w węzełku, zrezygnuj więc z poszukiwań”. Posłuchał jej. Z tą samą prośbą zwrócił się do matki najmłodszy z braci Nasymo: „Matko, oddam życie za ciebie, ale naszykuj mi jedzenia na siedem dni i zapasy na siedem lat, abym mógł udać się na poszukiwanie mojej siostry”. Matka wyraziła zgodę tymi słowami: „Synu, niechaj ja umrę za ciebie, niechaj twe nogi z żelaza będą, a kolana jak liście mięty”. Włożyła mu do worka jedzenie. Przerzuciwszy worek przez ramię, ruszył w drogę. O swoją siostrę pytał w każdej miejscowości. Po długim, wyczerpującym marszu ujrzał z daleka lśniący pałac, a że poczuł zmęczenie, postanowił odpocząć w cieniu jego murów. Pani domu, zauważywszy go, kazała służącej odpędzić obcego przybysza, bo nosi brudną i podartą odzież i cuchnie. Służąca tak do niego rzekła: „Cudzoziemcze, wstań i opuść obszar naszego pałacu, bo jeśli odmówisz, to nasze psy cię rozszarpią, a koty rozedrą”. „Nie opuszczę tego miejsca, choćby wasze psy miały mnie pożreć, a koty rozszarpać” – odparł brat Nasymo. Służąca doniosła pani, iż cudzoziemiec odmawia. Zwróciła się więc do niego sama pani domu: „Cudzoziemcze, wstań i opuść te podwoje, bo inaczej psy właściciela rozszarpią cię, a koty rozedrą”. Ten znów odmówił i rozpłakał się. Wyciągnął ze swojej kieszeni chustę i otarł nią swoje łzy. Gdy pani domu ujrzała chustę, zapytała: „Powiedz mi, czy ją komuś ukradłeś?” On na to: „Nie przystaje mi kraść, ani rabować”. „Skąd więc masz tę chustę?” „Jej nitki uprzędła moja stara matka, utkał ją mój stary ojciec, a haftowała moja siostra Nasymo”. Panią domu zabolało serce. Wzniosła ręce do nieba i błagała Boga, aby dał jej jeszcze trzy dni życia: w pierwszym ukochanego brata wykąpie i ubierze, w drugim napoi i nakarmi, a w trzecim wysłucha wieści o swojej rodzinie. Obejmując brata, wprowadziła go do środka. Z chwilą jednak, gdy nogi młodzieńca dotknęły podłogi pałacu, upadł i umarł. Pogrążona w rozpaczy Nasymo, płacząc krwawymi łzami, także oddała ducha.

Asyryjczycy, mieszkańcy miast i wiosek Bliskiego Wschodu, starannie przygotowują się do postów. W dni postne przestrzegana jest nie zmieniona od wieków zasada niespożywania żadnych potraw ze śladowymi nawet składnikami produktów pochodzenia. zwierzęcego, a więc mięsa i jego przetworów, mleka i jego przetworów, jaj i tłuszczów zwierzęcych. Każdego dnia postu, około południa, odbywa się w kościele dodatkowe nabożeństwo: Uczestniczą w nim głównie ci spośród poszczących, którzy pierwszy swój posiłek przyjmują dopiero po tej uroczystości.

Asyryjczycy mieszkający na wsi wykazują zwykle większe przywiązanie do tradycji narodowych aniżeli mieszkańcy większych miast. Na wsi bowiem istnieją lepsze warunki do wspólnego i uroczystego obchodzenia wszelkiego rodzaju świąt oraz organizowania festynów ludowych. I właśnie na wsi, a w mniejszym stopniu również w miejskich osiedlach asyryjskich, istnieje pewien zwyczaj związany z Wielkim Postem. Otóż w przeddzień tego okresu, rozpoczynającego się zawsze w poniedziałek, dziewczęta wioski zbierają się w porze poobiedniej po to, aby w sposób uroczysty i widowiskowy organizować wigilię postu. Swoje przygotowania zaczynają od zrobienia kukły rozmiarów dorosłej dziewczyny. Kukła, nazywana kalo, co oznacza „pannę młodą” lub „lalkę”, przypomina jednak raczej strach na wróble aniżeli urodziwą pannę. Głowa i szyja lalki wykonana jest ze splecionych szmat, twarz natomiast z po malowanego talerza. Odziewa się ją w strój ludowy, a nad głową przymocowuje drewniany krzyż. Z tą kukłą dziewczęta, śpiewając i tańcząc, chodzą po domach całej wioski. Każda rodzina obdarowuje je różnymi produktami własnej spiżarni: śmietaną – meszho, byrghel (grys z ugotowanej i wysuszonej pszenicy), qalijio (zakonserwowane mięso wołowe, gotowane długo w łoju), jajami. Dziewczęta następnie udają się do pobliskiego, zaoranego pola – fulhono, przygotowanego do jesiennej uprawy, gdzie czeka na nie przyniesiony przez rówieśnice sprzęt kuchenny. Tam z zebranych produktów przyrządzają dwie lub trzy potrawy ludowe. Część potraw chowają w ziemi, a z resztą wracają do wioski, by częstować nimi poszczególne rodziny. A niekiedy i żywy inwentarz. Tego samego dnia, jeszcze przed zachodem słońca, często dochodzi na terenie owego pola do kłótni i szarpaniny. Chłopcy próbują wygrzebać z ziemi świeże jeszcze potrawy, aby je skonsumować, czemu sprzeciwiają się dziewczęta. Kukłę zaś niosą do kościoła i pozostawiają przed ołtarzem do rana dnia następnego, kiedy to będzie rozmontowana.

Starodawny ten rytuał chyba nigdzie nie został jeszcze opisany Ustne jego przekazy z pokolenia na pokolenie wskazują na różne sposoby interpretacji. Rytuałowi towarzyszy nieodłącznie śpiewana przez owi dziewczęta piosenka. Oto jej polski tekst:

 

Hano, Hano, wioska!

Córko nieżyjącego kapłana!

Ty, która modlisz się z odpiętym pasem!

Gdzie poszedł twój ojciec?

Poszedł do szopy,

Aby przynieść kij

I ogłosić porę popołudnia.

 

Hano to popularne imię kobiece, w tekście występujące w formie wołacza. Wiejskie Asyryjki chodzą opasane, zwłaszcza podczas modlitwy. Nieopasanie się kobiety świadczy o nienajlepszych obyczajach. Określanie kobiety jako „odpiętnopasa” brzmi trochę ubliżająco. Specjalna szopa, przypominająca duży namiot, to rusztowanie z belek, na których naciąga się tkaninę i pokrywa słomą i liśćmi. Chronią się w niej owce przed gorącym słońcem w porze popołudniowej. Pora stałej modlitwy popołudniowej (ok. godz. 17:00, w tekście asyryjskim – dano d-asrijie) oznacza koniec siesty i początek aktywności domowników. Przed pojawieniem się zegarków wyznaczało się ją za pomocą długości cienia murów domów

Z zebranych od starszych ludzi informacji wynika, że najpopularniejsza wersja interpretacji opisanego rytuału nawiązuje do bliżej nieokreślonego w czasie wydarzenia historycznego, którego korzenie sięgają jeszcze czasów przedchrześcijańskich. Oto opowieść o tym wydarzeniu:

Pewien asyryjski wódz i naczelnik wojsk, udając się na wojnę, wstąpił do świątyni. W obecności tłumu rodaków przyobiecał bóstwu, iż jeśli odniesie zwycięstwo, to złoży mu ofiarę. Ofiarą tą miała być pierwsza osoba, która go powita w drodze powrotnej do kraju. Wiadomość o pokonaniu przez niego wroga obiegła podległą mu krainę. Na jego powitanie wyszło dużo ludzi, ale pierwszą osobą, którą mu pogratulowała zwycięstwa i ucałowała, była jego własna córka! Wódz, by dotrzymać danego bogu przyrzeczenia, zmuszony by złożyć córkę w ofierze. Ubłagała ona jednak ojca o pozostawienie jej jeszcze czterdziestu dni życia, aby mogła pożegnać się ze swoimi rówieśnicami. Legenda głosi, iż przez cały ten czas była ona gościem swoich koleżanek, które na jej cześć wyprawiały codziennie ucztę. Po upływie 40 dni ojciec spełnił przyrzeczenie dane swemu bóstwu. (Por. Sdz 11,30-40)

Informatorzy wyjaśniają, że zbierane przez dziewczęta produkty, przygotowane potrawy i wspólne ich spożywanie mają symbolizować ich udział w pożegnaniu swojej koleżanki. Uczestniczą w tym również ofiarodawcy. Pokarm złożony w ziemi ma być właśnie przeznaczony dla niej, bo przedwcześnie opuściła ich grono. Sprzeczka dziewcząt z chłopcami ma podobno nawiązywać do konfliktu między Hanną a jej ojcem.

Inna interpretacja tego rytuału nawiązuje do wcześniejszego okresu chrześcijaństwa. Tłusty i wspólny pokarm przed długim postem ma oficjalnie niejako zamknąć okres tłustego jedzenia i zapoczątkować spożywanie posiłków pozbawionych tłuszczów. Według asyryjskiej medycyny ludowej, długotrwałe spożywanie potraw bez tłuszczu może spowodować dolegliwości reumatyczne („odtłuszczenie kości”). Niektórzy więc widzą w posiłku przygotowanym ze wspólnych produktów przez owe dziewczęta pewną asekurację, która ma tej dolegliwości zapobiec w ciągu nadchodzącego piećdziesięciodniowego okresu rytualnej diety. Jeszcze inna interpretacja odnosi się do aspektów wyłącznie magiczno-gospodarczych: chowane w ziemi jadło ma ją użyźnić i przywołać deszcze.

Asyryjczycy, jako gorliwi chrześcijanie, do Komunii św. przystępują co najmniej dwa razy do roku, w święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy. W ich długiej historii związku z chrześcijaństwem zdarzały się jednak pewne wyjątki lekceważenia tych obowiązków. Powszechnie znana jest wśród moich rodaków anegdota o pewnym mężczyźnie:

Wiódł on bynajmniej nie chrześcijański tryb życia, ale nigdy nie odżegnywał się od swojej przynależności do narodu. Jego odmienność polegała na tym, że głosił zasadę czynnej obrony przed szalejącym złem i na własną rękę wymierzał sprawiedliwość. W ostatniej dekadzie życia miał on na swoim koncie już dziewięćdziesięciu dziewięciu zabitych rozbójników. Na nic się zdały perswazje miejscowego księdza, by nasz bohater okazał skruchę. Proboszcz, chcąc dać mu do zrozumienia, iż to, co dotychczas zrobił, jest niewybaczalne, chwycił pogrzebacz i wbił go w ziemię, mówiąc: „Jak niemożliwe jest, aby z tego pogrzebacza wyrosło żywe drzewo, tak twoje grzechy nie mogą być odpuszczone!” Nie widząc dla siebie żadnych szans w życiu pozagrobowym, grzesznik nie mógł tej nocy spać ze zmartwienia. Jego dom znajdował się w pobliżu cmentarza, a że był to okres letni, więc łóżko stało na tarasowym dachu. W środku nocy usłyszał jakiś hałas dochodzący od strony cmentarza. Sięgnął po karabin, który zawsze trzymał pod poduszką i poszedł w kierunku cmentarza. Tam zauważył mężczyznę odkopującego zwłoki młodej kobiety, która została pochowana kilka godzin temu. Słysząc pogróżki napastnika pod adresem zmarłej kobiety i widząc zamiary zbezczeszczenia zwłok na podłożu seksualnym, oddał celny strzał w stronę rozbójnika, zabijając go na miejscu. Dziewięćdziesiąt dziewięć plus jeden równa się stu. Piekło murowane.

Na drugi dzień rano zauważył tłum ludzi zebranych wokół kościoła, przy miejscu, gdzie kapłan wczoraj wbił w ziemię pogrzebacz. Ku zdziwieniu wszystkich obecnych żelazny pręt wypuścił zielone pędy.

 

 

ŚWIĘTA RELIGIJNE I LUDOWE FORMY ŚWIĘTOWANIA

 

Zachodniosyryjski Kościół Ortodoksyjny, zwany „jakobickim”, zawdzięcza swe przetrwanie oraz potoczną nazwę słynnemu Jakubowi Baradeuszowi (VI w.). Należący do niego Asyryjczycy obchodzą około 20 świąt kościelnych, z których osiem zwanych moronoje, czyli „pańskimi” dotyczy postaci Jezusa Chrystusa. Święta te mają bardzo bogatą oprawę i, nawet, jeśli przypadają w dni powszednie, to do kanonu należy uroczysta Msza św. i procesja. Muszę jednak, przyznać, że po szesnastu latach nieuczestniczenia w tych uroczystościach nie potrafię już podać pełnego opisu całej ich ceremonii. Składają się na nią rozmaite barwne i symboliczne formy, realizowane z namaszczeniem i przeżywane z pełną powagą. Przedstawione tu wspomnienia odnoszą się głównie do praktyk skupisk asyryjskich w północno-wschodniej Syrii, dokąd przedstawiciele „jakobickich” wspólnot masowo emigrowali z południowej Turcji wskutek prześladowań w I połowie XX stulecia.

Święta Bożego Narodzenia, nazywane potocznie Ido Naimo – „Małe Święto”, w kalendarzu kościelnym występują jako Ido d-Maulodo d-Moran Babsar – „Święto Narodzin Naszego Pana w Ciele”. Wigilia w takiej formie, jaką obchodzi się w Polsce, jest u Asyryjczyków tego obrządku nieznana. Jednak w wieczór .wigilijny członkowie rodziny często wracają wspomnieniami do wydarzenia, którego bohaterami byli „Trzej Królowie”. Jak głosi podanie, owi Mędrcy – Mghusze nie od razu trafili na miejsce narodzin Chrystusa, lecz musieli pytać o nie napotkanych ludzi [1]. I właśnie tę wędrówkę upamiętniają dzieci, które w wieczór wigilijny, po wyjściu wiernych z kościoła, chodzą po domach całej wioski. W ten sposób głosi się niejako nowinę o mających nastąpić narodzinach Chrystusa. Z żadnego domu dzieci nie wychodzą z pustym rękoma. Częstuje się je prażoną ciecierzycą i rodzynkami. W większych miejscowościach, gdzie działają szkoły asyryjskie, dzieci i młodzież szkolna, zwykle po zachodzie słońca, organizują marsze z pochodniami po ulicach. Do naczyń z gazoliną dodaje się popiołu, który powoduje powolniejsze spalanie, dające przy tym jaśniejsze światło.

W pierwszym dniu Bożego Narodzenia do kościoła idzie każdy, kto może, ubrany w odświętny, przeważnie nowy strój. Nabożeństwo zaczyna się o świcie i trwa do blisko ósmej rano. Nad ranem, kiedy kościół wypełnia się „po brzegi” wiernymi, ksiądz – zgodnie z określonym porządkiem – ogłasza moment „składania darów narodzonemu Chrystusowi”. Wierni ofiarowują pieniądze, syrop winogronowy, żywy inwentarz, a nawet i część swoich gruntów dla świątyni. Ma to symbolizować składanie przez Trzech Mędrców darów Chrystusowi [2]. Ten, kto składa największą ofiarę, zapala wcześniej przygotowane przed ołtarzem ognisko milajde, nosi Ewangelię do nabożeństwa podczas procesji i jako pierwszy, przed księdzem, kroczy w niej. Ognisko rozpala się z gałęzi krzewów szafranowych, ustawionych w postać piramidy na metalowej blasze. Ma ono swoją symbolikę. Nawiązuje bowiem do momentu, kiedy Mędrcy zapalili „szmaty i rozbite fujarki” w stajni, aby niemowlęciu było ciepło. Wszyscy wierni w kościele wpatrują się w ogień i czekają na chwilę, kiedy rozpadnie się struktura ogniska. Ma to jakoby znaczenie magiczno-gospodarcze. Mianowicie, ta część pól uprawnych, która znajduje się po stronie pierwszego spalonego i zapadniętego boku ogniska, da najobfitsze plony w najbliższym sezonie zbiorów.

Dopiero po nabożeństwie można składać sobie wzajemne życzenia świąteczne. Przedtem na nic zdają się usilne prośby pozostających w domu dzieci, aby matka częstowała je świątecznymi specjałami. Po nabożeństwie, jeszcze w obrębie dziedzińca kościelnego, uradowane z faktu narodzin Chrystusa tłumy wiernych przekazują sobie tę radosną nowinę. Nie pamiętam, aby ktokolwiek życzył drugiemu np. „realizacji osobistych planów” czy „dobrego zdrowia”. Najpopularniejszą bodajże formułą życzeniową jest powtarzanie następującego zdania: Ido Bricho („Błogosławionego Święta”) lub Etiled Moran Jeszu’ Mszyho („Urodził się Nasz Pan Jezus Chrystus”).

Jeżeli nawet kapłan nie ogłosił z ambony, że mieszkańcy wybranej wsi mają odwiedzać swoich pobratymców z innej, to i tak czynią to sami wierni. Każdy wracający do domu uroczyście ogłasza nowinę swojej rodzinie. Tak też czyni wesoła gromada mężczyzn, która chodzi od jednego domu do drugiego. Na każdego czeka tutaj specjalna potrawa o nazwie marga. Są to uduszone z cebulą grudki mięsa baraniego.

W okresie świąt wszędzie panuje atmosfera radości i podniecenia. Dzieci chodzą przeważnie w nowych strojach, które z reguły wdziewają dopiero w dniu świąt. Gospodarstwa, ulice i place aż lśnią, starannie wysprzątane, a w domach panuje idealna czystość i przyjemny nastrój.

Zgodnie z przyjętym zwyczajem, pierwszy dzień świąt jest przeznaczony dla mężczyzn. Oni to właśnie odwiedzają poszczególne rodziny. Chodząc po domach, nie zapominają o drobnych prezentach dla najmłodszych. Drugi dzień jest niejako własnością kobiet. Jednak i po tych dwóch dniach nie zapomina się o świętach. Ogłaszanie dobrej nowiny wszystkim bliskim, którzy są poza domem, obowiązuje każdego i jest aktualne do następnych świąt o podobnej randze, czyli do Wielkanocy.

Polecamy też Wielkanocne pieśni Kościoła Syriacko-Prawosławnego Antiochii

Następne święto Pańskie zwane Ido d-Denho – „Chrzest Chrystusa” przypada 6 stycznia. Przed procesją odbywa się w kościele publiczne składanie ofiary. Najbardziej hojny uczestnik nabożeństwa zyskuje prawo do noszenia butelki z wodą święconą, w której umieszczono krzyż. Za nim kroczy w procesji kolejny ofiarodawca trzymający Ewangelie. Kapłan zajmuje dopiero trzecie miejsce. W tym dniu, dokładnie o północy z 6 na 7 stycznia, większość dorosłych ludzi, zwłaszcza mężczyzn zażywa kąpieli w lodowatej wodzie. Często w tym celu udają się grupami do pobliskiego jeziora lub rzeki, których lustro wody o tej porze roku nawet w północno-wschodniej Syrii i w górach południowej Turcji pokrywa zwykle warstwa lodu.

2 lutego obchodzi się święto zwane Mealto d-Moran l-Hayklo u-Szamun Sobo – „Wejście Naszego Pana do Ołtarza i Szymona Starca”. Uczyłem się na lekcjach religii [3], iż Szymon był jednym z siedemdziesięciu tłumaczy Starego Testamentu na babilońsko-asyryjską wersję języka aramejskiego. Tłumaczenia dokonano po powrocie Hebrajczyków z Niewoli Babilońskiej, a więc w VI w. przed Chrystusem. Szymon nie dał wiary proroctwu Ezaja mówiącemu o tym, iż Panna urodzi Boga (Iż 7,16) i w pewnej chwili przestał tłumaczyć Pismo św. Miał on dożyć 550 lat, czyli doczekał czasu, kiedy ujrzał Chrystusa w świątyni. I właśnie 2 lutego wszystkim w kościele bezpłatnie rozdaje się świece. W procesji biorą udział szczególnie młode małżeństwa kroczące w procesji tuż .z kapłanem ze swoimi niemowlętami. Dziewczęta zabierają świece do dc mu. Tam zapalają je, po czym trzymają nad nimi talerze, aby zbierając się na spodzie sadzą podmalować sobie oczy. Jak oczy Szymona, stały się one teraz świadkami spełnienia proroctwa Ezaja. Również w tym dniu składane są kościołowi ofiary. Ten, kto daje najwięcej, symbolizuje Szymona. Stoi on na czele procesji, niosąc przed sobą Ewangelię.

Zewnętrzną oznaką kolejnego święta zwanego Suboro – „Zwiastowanie”, przypadającego w dniu 25 marca, są skręcone dwie nitki koloru czerwonego i białego. Wiąże się je na palcu, dłoni lub szyi, na rogach zwierząt gospodarskich i gałązkach winorośli. Obwiązany nimi kawałek chleba przechowuje się w polu lub w worku mąki. Ma to chronić ludzi, zwierzęta, rośliny i zapasy żywności od zła. Przyjęta interpretacja tego obyczaju z punktu widzenia doktryny kościelnej wskazuje na mocno zakorzenioną wiarę wyznawców zachodniosyryjskiego (antiocheńskiego) kościoła ortodoksyjnego w obie postacie Chrystusa. Czerwona nitka bowiem symbolizuje naturę ludzką (krew), a biała – boską (dusza). To zresztą kolejny argument mówiący, iż antiocheński kościół ortodoksyjny jest błędnie nazywany przez Europejczyków monofizyckim.

Na szczególne omówienie zasługuje okres postów. Z jadłospisu wyłącza się całkowicie udział produktów pochodzenia zwierzęcego. W dni postne odbywają się w kościele aż trzy nabożeństwa, w godzinach 6:00, 11:15 i 17:00. Najbardziej barwny i bogaty jest Wielki Tydzień zwany Haszo – „Umartwienie”. Z postnego jadła eliminuje się dodatkowo cukier. Unika się całowania nawet najbliższych. W każdym dniu tego tygodnia, po kolacji, organizuje się w kościele jeszcze jedno, czwarte nabożeństwo. Choć kończy się ono późną porą, nieraz około 22:00, uczestniczą w nim całe rodziny. Przedstawia się na nich to wydarzenie, które było w tym dniu udziałem Chrystusa według relacji Ewangelistów. Prezentują je dorośli ministranci, posługując się bardzo starymi i co dzień innymi melodiami [5]. Nabożeństwo kończy zawsze kleryk, wygłaszając kazanie o treści historyczno-moralizatorskiej. W Niedzielę Palmową zwaną Had Bszabo d-Uszaene – „Niedziela Usanny” lub potocznie d-Zajte – „Oliwna”, nabożeństwo organizuje się po południu przy zaangażowaniu grupy skautów i przedstawicielek lokalnej społeczności kobiecej. Ich zadaniem jest pilnowanie porządku, wpinanie każdemu w marynarkę krzyża przygotowanego z dwóch liści oliwnych, sprzątanie kościoła i wreszcie sprzedaż wydawnictw kościelnych. Od tej niedzieli począwszy będą oni uczestniczyć w podobnych uroczystościach Wielkiego Tygodnia. W procesji trzy pierwsze miejsca zajmują ci, którzy noszą wieniec oliwny, krzyż i Ewangelię. Wzdłuż całej trasy procesji ksiądz jest obsypywany liśćmi i gałązkami oliwnymi przez stojący po obu stronach tłum wiernych: Od poniedziałku, po prawej stronie prezbiterium przed ołtarzem, stawia się prosty, drewniany stojak. Od strony wiernych zakrywa się go czarną chustą. Na jego wierzchu, w środku małej deski poziomej, umieszcza się duży krzyż z ukrzyżowanym Chrystusem, obwiązanym czarną wstęgą.

Trzy pierwsze dni Wielkiego Tygodnia nie odznaczają się niczym szczególnym poza nocnym nabożeństwem. Dopiero w czwartek buduje się w prezbiterium podwyższenie z drewna, wysokości około 1 m, aby na nim przedstawić ceremoniał mycia nóg uczniów. Spośród ministrantów najniższego szczebla wybiera się przez losowanie jedenastu chłopców. Mają oni w czasie ceremonii nosić imiona uczniów Chrystusa. Dwunastym uczniem, czyli Piotrem, jest wikary, a postać Chrystusa jest zarezerwowana przeważnie dla proboszcza. Na oczach zgromadzonych w kościele wiernych toczy się dialog między proboszczem a wikarym, jaki miał miejsce między Chrystusem a Piotrem, który z nich jako pierwszy umyje nogi drugiego. Następnie, wodą z metalowego dzbana, proboszcz myje nogi poszczególnych uczniów w miednicy. Umyte nogi proboszcz wyciera czystym ręcznikiem, a woda po kolejnym myciu jest na bieżąco wylewana.

W Wielki Piątek, zwany Rubto Dazkifuto – „Piątek Ukrzyżowania”, odtwarzane jest w kościele wydarzenie związane z ukrzyżowanie Chrystusa. Przebiegowi uroczystości towarzyszą smutne pieśni. Po Każdym słowie estleb – „został ukrzyżowany”, wypowiedzianym przez księdza, niektórzy uczestnicy nabożeństwa wiążą białą nitkę, którą następnie zakładają na dłoni. Ma ona podobno chronić ich przed ukąszeniami skorpionów w okresie letnim. Symboliczna trumna Chrystusa jest udekorowana świeżymi kwiatami i gałązkami anyżu. W trumnie, w małej skrzynce, umieszcza się krzyż, ten sam, który przed czterema dniami stał na stojaku przed ołtarzem. Trumnę zawiesza się przed drzwiami kościoła lub na dziedzińcu po to, aby wierni mogli przechodzić pod nią. Często kilkunastometrowa droga przed i za trumną udekorowana jest gałązkami i kwiatami w postaci dwumetrowego łuku. Niektórzy, przechodząc, wyciągają ręce, by trumny dotknąć. Sznur wiernych ciągnie się godzinami [6]. Każdy odchodzący wypija łyk gorzkiego napoju, które też dowolną ilość zabiera do domu dla pozostających tam członków rodziny. Czasami tym płynem opryskuje się ściany wewnętrzne mieszkania, „na szczęście”. Po przejściu pod trumną wierni ponownie spotykają się w kościele na krótkiej modlitwie. Trumnę następnie zdejmuje się, a krzyż na oczach tłumu chowa w specjalnej skrytce w ołtarzu, aby w niedzielę Zmartwychwstania, przed nabożeństwem, wyciągnąć go z powrotem. Krzyż znów wtedy ustawia się na stojaku, z tym że zarówno czarną chustę, jak i czarną wstęgę zamienia się na czerwone. Krzyż stoi tam przez 40 dni do Wniebowstąpienia Chrystusa.

Święto „Zmartwychwstania Pańskiego” – Ido Dakiomto Moronojto uważane jest za największe święto kościelne. Potoczna jego nazwa brzmi: Ido Rabo – „Duże Święto”. Jego ranga wynika chyba z samego faktu Zmartwychwstania, które jest niejako świadectwem przewagi natury boskiej Chrystusa nad ludzką. Ten fakt właśnie ma symbolizować popularne jajo świąteczne. Bo, „jak pisklę, które o własnych siłach wychodzi ze skorupy na świat, tak Chrystus żywy opuścił grób”. Stąd jakoby właśnie jaja stały się symbolem Wielkanocy. Do ich barwienia stosuje się niewiele farb, najczęściej zanurza się je w ugotowanych łupinach cebuli. Bywają też sztuki wielobarwne, o prostszych jednak wzorach w porównaniu z polskimi pisankami. Przeciętna rodzina asyryjska zaopatruje się w kilkadziesiąt jaj [7]. Są one pierwszym produktem, który przerywa długotrwały post. Nimi częstuje się dzieci gromadnie odwiedzające rodziny. Stanowią ·też świetną zabawę dziecięcą, szczególnie dla chłopców. Ich ojcowie, stukając jajem o zęby, wybierają dla nich sztuki o mocnej skorupie. Zabawa polega na uderzaniu jajem o jajo. Jeden z grających trzyma jajo w dłoni w ten sposób, aby pozostał widoczny tylko jeden czubek. Drugi gracz uderza w nie tym samym czubkiem swojego jaja. Jeśli u obu zawodników pęknie inny z dwu zakończeń, oznacza to remis. Jeśli zaś u jednego z nich pękną oba czubki, uszkodzone jajo zabiera drugi zawodnik – zwycięzca.

Wielkanoc następuje po 49 dniach nieprzerwanego postu, po którym – jak mawiają Asyryjczycy – „kości odtłuszczają się”. Szczególną więc uwagę zwraca się na rodzaj pożywienia w ciągu kilku pierwszych dni świąt. W pierwszym spożywa się potrawy nabiałowe, głównie zupę mleczną z ryżem daszeszto. Dopiero w drugim, a u niektórych w czwartym, można skonsumować dania mięsne.

Podczas Wielkanocy organizacja odwiedzin wygląda podobnie jak w, święto Bożego Narodzenia. Drugi dzień, zwany tnahto – „w intencji zmarłych”, spędza się przeważnie na cmentarzu. Tam, podczas kilkugodzinnej biesiady, wszyscy niemal mieszkańcy wioski z udziałem kapłana prowadzą towarzyskie rozmowy, przekazują sobie nowinę. Niektórzy oddają się medytacjom i modlitwie.

W szósty czwartek po Zmartwychwstaniu Chrystusa, przypada święto Wniebowstąpienia – Suloqo. Dzieci i młodzież nazywają je swojsko zemmuzaleq. Poza tradycyjnym obrzędem w kościele, w obchodach tego święta biorą udział szczególnie dzieci .i młodzież. W zagrodzie, głównie na dziedzińcu lub na placu wiejskim, montują prostą huśtawkę. Jest nią belka spoczywająca na dużym kamieniu lub gruby sznur zawieszony na opartej o ścianę domu drabinie, na wystającej poza ścianę domu mocnej belce stropowej, albo na gałęzi dużego drzewa. Z obu form zabawy korzystają jednak wszyscy. Młodzież huśta się niemal przez cały dzień, śpiewając przy tym piosenkę, której słowa brzmią: Zemmuzaleq, zemmuzaleq [8], Mszyho saleq, Danho baleq – „Zemmuzaleq, Jezus wniebowstąpił, Danho (imię męskie) zajrzał”. Starsi zaś huśtają się przeważnie tylko trzy razy.

Następujące w 10 dni później (zawsze w niedzielę) święto zwane Fantiqusti lub Nhoto Ruhu d-Qudszo A1 Talmide nawiązuje do Zesłania Ducha Świętego. Jego obchodom towarzyszy zawsze polewanie się wodą, identycznie jak w Polsce „śmigus dyngus”, który jednak u Asyryjczyków przypada, jak widać, kiedy indziej. Na wsiach lub w miasteczkach dzieci obu płci, z garnkami wypełnionymi wodą, polują na każdego wracającego do domu. Często wybierają się nad rzekę ze swoimi naczyniami. Tam, na kamienistych płytach bawią się do obiadu. W drodze powrotnej ze wszystkich „leje się” woda. Polewanie nie oszczędza nikogo. Zwyczaj ten, choć mający podobno swoje źródła w czasach przedchrześcijańskich, jest charakterystyczny właśnie dla święta Fantiqusti.

6 sierpnia, dniu nawiązującym do Przemienienia Pańskiego – Ido d-Matlole, czczona jest pamięć św. Gabriela, pod którego wezwaniem znajduje się (obecnie w Turcji) sławny klasztor z IV w. Ze wszystkich stron napływają tu wierni, aby w środku i wokół klasztoru spędzić noc na medytacjach [9]. Gospodarze klasztoru, mnisi, i mieszkańcy pobliskich wiosek dbają o to, aby gościom nie zabrakło ani winogron, które w tym okresie dojrzewają, ani też chleba. Klasztor otoczony jest rozległymi winnicami, które w całości utrzymują sami zakonnicy.

Wydarzenie związane z odnalezieniem Krzyża w II w. przez Helenę, matkę cesarza Konstantyna, obchodzone w dniu 14 września jako Ido Daslibo – „Święto Krzyża” [10], jest kolejnym dniem pełnym epizodów które wykraczają poza obręb jednej rodziny. Zgodnie z podaniem, tego właśnie dnia oddział żołnierzy, który odnalazł zakopany na Golgocie Krzyż, przekazał informację o tym najbliższemu obozowi wojsk przez zapalenie ogniska. Ujrzawszy ogień, kolejny obóz zapalił następne ognisko. W ten sposób wiadomość dotarła aż do samej królowej Heleny. Do tych okoliczności nawiązują zapalone ogniska zwane gozlile, na peryferiach każdej miejscowości zamieszkałej przez chrześcijańskich Asyryjczyków. W czasie uroczystego nabożeństwa prawo do noszenia krzyża w procesji ma ten, kto ofiarował kościołowi największy dar. Po nabożeństwie dzieci i młodzież w sposób zorganizowany, bez pomocy dorosłych, wyruszają na okoliczne pole, aby zebrać kolczaste krzaki, zwane kube, jako opał do przyszłego ogniska. Często młodzież ta z własnej inicjatywy zbiera się w kilka dni wcześniej, by rozdzielić zadania. Sukcesywnie przynoszonego na wyznaczone miejsce opału pilnują starcy Tam po zachodzie słońca gromadzą się mieszkańcy danej miejscowości. Ognisko zapala najstarszy wiekiem. Tłum, w atmosferze powagi i milczenia, odmawia Ojcze nasz… i wpatruje się w ogień. Nad rozżarzonym popiołem każdy przeskakuje trzy razy. Najpierw w kierunku zachód-wschód, a następnie – północ-południe, robiąc w ten sposób znak krzyża. Przeskakiwanie, po proboszczu, rozpoczyna młodzież. Ci, którzy nie mogą sami przeskakiwać, a więc małe dzieci, niemowlęta i zupełnie starzy ludzie, przenoszeni są nad popiołem przez innych, sprawniejszych. Do najpiękniejszego momentu tej ceremonii należy chwila zauważenia podobnych ognisk w okolicznych miejscowościach omawianego tu pogranicza syryjskiego, często bardzo odległych, nawet po stronie tureckiej czy irackiej.

 

Starożytne, ludowe formy ekspresji religijnej są częścią specyficznej kultury Asyryjczyków i w znacznej mierze chroniły te wspólnoty mniejszościowe przed wynarodowieniem. Dokładniejsza ich analiza wydaje się nieodzowna dla badacza kultur chrześcijańskich Bliskiego Wschodu.

 

PRZYPISY

[1] Asyryjska legenda głosi, iż „Mędrcy” – Mghusze, czyli znawcy gwiazd, pochodzili z terenów Mezopotamii opanowanych przez Persów. Było ich 12, z czego 9 zatrzymało się w miejscowości Hah (dziś wioska w Turcji, zamieszkała przez Asyryjczyków), a pozostała trójka udała się do Palestyny. W drodze powrotnej, prowadzącej przez miasto Urhoj (starożytna Edessa, a dziś Urfa w Turcji), trójkę Mędrców przyjął sam asyryjski król tego miasta, Abgar V Ukama. Od nich król dowiedział się o cudownym narodzeniu. Dotarłszy do Hah, Mędrcy opowiedzieli swoim towarzyszom oraz mieszkańcom to, co widzieli. W tym celu zbudowali podobno symboliczną stajnię, aby odtworzyć przebieg spotkania z Chrystusem. Gdy zapalili ognisko, pojawiła im się Matka Boska z Dzieciątkiem, na których cześć mieszkańcy Hah wznieśli następnie świątynię. Stała się ona odtąd miejscem spotkań i modlitw. Istotnie, kościół pod wezwaniem Matki Boskiej w Hah jest bardzo znany wśród Asyryjczyków z Tur Abdin. W tej legendzie jest również mowa o tym, że dary, które Mędrcy ofiarowali Chrystusowi, miały podobno pochodzić od mieszkańców Hah.

[2] Wśród składających Chrystusowi dary była też pewna wdowa – jak głosi asyryjska legenda. Jej darem było geglo – „zwój wełny”. Chrystus miał oznajmić obecnym: „Nie chcę już więcej darów, bo ten zwój wełny wypełnił całą stajnię i ma dużą wartość”.

[3] Nauka religii jest pełnoprawnym i obowiązkowym przedmiotem w szkołach państwowych w Syrii. W czasie trwania lekcji uczniowie dzielą się na dwie grupy: chrześcijańską i muzułmańską. Każda odrabia lekcje w oddzielnej sali. Przeważnie chrześcijanie przenoszą się do innej, wolnej klasy. Wyznawcy innych, deklarowanych religii, np. Jezydzi, muszą, często wbrew swej woli, uczestniczyć w zajęciach dla muzułmanów.

[4] Popołudniowe nabożeństwo w dni postne wyznacza pora zwana tszae szoin, czyli „dziewięć godzin”, licząc chyba od momentu wschodu słońca.

[5] Pierwsze melodie w kościele powstały już za czasów św. Efrema, IV w. Dzielą się dziś na osiem gatunków tak numerowanych: pierwsza, druga, …ósma i występujących w tylu wersjach, ile jest świąt. W sumie jest ich kilkadziesiąt. Doczekały się całościowego opracowania. W zbiorze autora znajduje się pięć taśm magnetofonowych o łącznym czasie odtwarzania wynoszącym 7,5 godz.

[6] Często pod trumną przechodzą też zakryte muzułmanki, zwłaszcza z grt zwanej „Mhallamoje”. „Mhallamijie” to nazwa regionu w Tur Abdin; którego mieszkańcy, będący od tysiącleci Asyryjczykami, zostali w XVII w. zmuszeni do przyjęcia islamu. Pod koniec XVI w. zajmowali tam blisko 500 wiosek, których asyryjskie nazwy zachowały się do dziś. Tych „Mhallamoje” uważa się dziś za Kurdów.

[7] Dziś każda asyryjska rodzina w Szwecji ku zdumieniu Skandynawów kupuje na święta Wielkanocne podobno około 300 jaj, opróżniając w ten sposób sklepy z tego surowca.

[8] Być może, wyraz „zemmuzaleq” pochodzi od dźwięku, jaki wydobywa się z mocno wysuszonych belek huśtawki.

[9] Tradycja spędzania nocy na medytacjach w określonej świątyni, zwana szahro – „odpust”, jest kultywowana z pietyzmem przez Asyryjczyków. Do niedawna wierni z Syrii jeździli całymi grupami do Turcji i Iraku, gdzie zachowało się najwięcej zabytków sakralnych, pochodzących z kilku pierwszych wieków chrześcijaństwa. To dowodzi głębokiego poczucia przynależności do wspólnoty, której kiedyś nie dzieliły granice.

[10] O tym, gdzie na Golgocie znajdował się zakopany Krzyż, mówi asyryjska legenda. Przeprowadzono w tym celu eksperyment oparty na wierze, iż drzewo Krzyża, na którym został Chrystus umęczony, musi mieć nadzwyczajną moc. Eksperyment polegał na umieszczeniu na noszach konającego człowieka i chodzeniu z nim po Golgocie. W miejscu, gdzie ów, nie dający przed tym znaku życia chory człowiek, zaczął mocno drżeć, miał się znajdować Krzyż. Gdy jednak robotnicy odmówili kopania ze strachu, rozrzucano tam masę cukierków. Aby je zdobyć dzieci musiały wygarnąć nie tylko wierzchnie warstwy lekkiej ziemi, ale dokopać się głębiej, aż natrafiono na Krzyż.