Moje refleksje ze zjazdu Asyryjczyków w Paderborn
W dniach 2-3 listopada 2007 r. w Paderborn (Niemcy) odbyła się okolicznościowa konferencja „Gemeinsam vorwärts” (Razem naprzód), zorganizowana przez redakcję asyryjskiego magazynu „Funoyo” (Odpowiedź). Wzięło w niej udział paruset Asyryjczyków, głównie z Niemiec (liczbę asyryjskich emigrantów w Niemczech szacuje się na blisko 100 tysięcy, w całej zaś Europie jest ich około ćwierć miliona).
Konferencja była świetną okazją do wymiany poglądów przez młodą kadrę asyryjskich naukowców i działaczy. Moją uwagę przykuło przede wszystkim wystąpienie Sabriego Atmana z Holandii, dyrektora Centrum Seyfo (dosł. „miecz” – tak jest nazywana zagłada Asyryjczyków w Turcji), mieszczącego się w Londynie. Według prelegenta dzięki działalności tego centrum zagłada jednej trzeciej Asyryjczyków podczas pierwszej wojny światowej przestała być ich wewnętrzną sprawą, o której opowiadali tylko w domowym zaciszu, lecz coraz częściej jest dyskutowana w parlamentach krajów europejskich. Sabri przedstawił rozwój i stan obecny stosunków asyryjsko-tureckich, nie obawiając się zadać pytania o gotowość przystąpienia Turcji do Unii Europejskiej w świetle negacji przez jej wysokich urzędników rzezi Ormian i Asyryjczyków w 1915 roku oraz nieustających szykan, które przypadają w udziale nielicznym już chrześcijanom żyjącym na południowo-wschodnich obrzeżach kraju. Cytował treści otwartych listów skierowanych do Centrum przez niektórych Kurdów, którzy żałują, że ich przodkowie zagarnęli ziemie i domy należące od pokoleń do Asyryjczyków. W jednym z listów znalazły się nazwiska rodów kurdyjskich, które stały się najbogatszymi w regionie dzięki zagarnięciu asyryjskich nieruchomości. Poczuwający się do winy za poczynania przodków w latach pierwszej wojny światowej autor, Kurd z miasta Siirt, deklarował gotowość sprzedaży części posiadanego przez jego rodzinę rynku, który do niedawna należał do Asyryjczyków, aby wspomóc działanie Centrum. Z drugiej strony Sabri podkreślił, że odpowiedzialnością za masakrę chrześcijan w okresie pierwszej wojny światowej w żadnym wypadku nie można obarczać dzisiejszych Turków czy ich byłych sprzymierzeńców – Kurdów. Jedni i drudzy powinni jednak uczciwie i kompleksowo rozliczyć się ze swoją przeszłością. Postawa polegająca na uporczywej negacji faktów nie sprzyja porozumieniu między narodami.
Głos zabrał następnie Nuri Kino, światowej sławy dziennikarz asyryjski, laureat wielu prestiżowych nagród krajowych (w Szwecji) i międzynarodowych, autor filmów dokumentalnych (w Polsce wyświetlono jego „Niesłyszalny krzyk” z 2002 r.), członek jury Światowego Festiwalu Dokumentalnych Filmów Humanitarnych. Jego wystąpienie stanowiło świadectwo tragedii, której był naocznym obserwatorem. Podczas zbierania dokumentacji do swoich filmów przemierzył kilkakrotnie Bliski Wschód i widział cierpienia rodaków, którzy uciekają z Iraku do Jordanii i Syrii (w Damaszku wykształceni i zamożni niegdyś iraccy Asyryjczycy umierają z głodu w nieludzkich warunkach). Wspomniał o zaginionych na morzu podczas próby przepłynięcia na przepełnionych barkach z Turcji do Grecji. Nuri zapewnił, iż pomimo ciążących na nim fatw i ciągłej inwigilacji, nie zamierza zaprzestać swojej misji informowania świata o ludzkich dramatach. Względne bezpieczeństwo zapewnia tak jemu, jak i rzeczonym uchodźcom Szwecja. W ostatnich latach przyjęła ona około dziesięciu tysięcy Asyryjczyków z Iraku, więcej niż wszystkie kraje europejskie z Ameryką włącznie. Następnego dnia uczestnicy konferencji zebrali się w klubie asyryjskim w Gütersloh, by wysłuchać sprawozdania z działalności organizatorów konferencji – redakcji dwumiesięcznika „Funoyo”. „Funoyo” jest stowarzyszeniem oficjalnie zarejestrowanym w Niemczech, neutralnym światopoglądowo, stawiającym sobie za cel informowanie i edukowanie młodzieży asyryjskiej oraz jej integrację ze społeczeństwem europejskim. Ukazuje się od stycznia 2006 r. po niemiecku i aramejsku, a ostatnio także po angielsku. Obecnie w Europie Zachodniej wychodzi prawie dwadzieścia czasopism asyryjskich; „Funoyo” jest jednym z nich. Mimo, iż trzynastoosobowa redakcja (w większości młodzi pracownicy naukowi) pracuje zupełnie społecznie, magazyn boryka się z problemami finansowymi. Apel o dotacje spotkał się z oddźwiękiem wśród zebranych.
W programie był także wywiad z Ashti Marben, Asyryjką, która w 1996 r. uciekła z Iraku do Niemiec. Swoje trudne dzieciństwo i młodość pod rządami Saddama Husajna opisała w autobiograficznej książce „Im Schatten des Diktators” (W cieniu dyktatorów), tłumaczonej już na kilka języków. Szczególnie interesujące były wspomnienia autorki o próbach wymuszenia na niej przyjęcia tożsamości kurdyjskiej. Pisarka podkreśliła, że dopiero na uchodźstwie odkrywa żywotność swoich rodaków, z którymi stara się nawiązać jak najszersze kontakty w prowadzonych przez nich licznych klubach; życiorysy wielu z nich zasługują na opisanie w osobnych książkach. Ashti ma w planach kolejne tytuły – o losach asyryjskich uchodźców irackich na terenie Syrii i Jordanii.
Ostatnim mówcą był Firaz Jatou, reprezentujący działające w USA stowarzyszenie Assyrian Academic Society, które wydaje wysoko ceniony w kręgach naukowych półrocznik „Journal of Assyrian Academic Studies”. W swojej prezentacji, bogato ilustrowanej i pełnej statystyk, próbował naszkicować perspektywy rozwoju społeczności asyryjskiej w obecnych trudnych warunkach. Według niego rozwiązaniem jest stworzenie w północnym Iraku autonomicznego okręgu, gdzie Asyryjczycy mogliby bez przeszkód pielęgnować swoje tradycje narodowe na historycznej ziemi, obecnie zaludnionej przez zróżnicowaną i ciągle liczną populację. Cieszą się oni na tych terenach względnym bezpieczeństwem, posiadają spory potencjał intelektualny i ekonomiczny. Prelegent nie omieszkał także wskazać rodakom żyjącym w Europie konkretnych sposobów działania, m.in. doradził desygnowanie przedstawiciela, który poświęciłby się obronie ich interesów na forum europejskim – takiego reprezentanta mają np. Asyryjczycy amerykańscy. Kończąc swoje wystąpienie zaapelował o pomoc dla rodaków pozostających w ojczyźnie, przede wszystkim finansową, by mogli odbudować zniszczone domy i nie musieli udawać się na emigrację.
Po zakończeniu części merytorycznej nastąpiła równie ciekawa część artystyczna – koncert sławnego Habiba Musy, pierwszego piosenkarza, który zaczął śpiewać w dialekcie zachodnim (syryjskim) języka aramejskiego utwory o tematyce patriotycznej i folklorystycznej. Śpiewała również młoda i utalentowana piosenkarka o imieniu Babilonia. Sala należąca do kościoła świętego Malke w Paderborn/Delbrück pomieściła kilkaset osób. Do późnej nocy zgromadzeni bawili się przy dźwiękach sasu. Zabawę przerywały płomienne przemówienia, m.in. miejscowego księdza (rodem z Turcji) i zaproszonych gości.
W pamięci pozostała niezwykle sprawna organizacja tego spotkania, atmosfera życzliwości i wspólnotowości, a przede wszystkim rozbrzmiewająca zewsząd zachodnia odmiana języka aramejskiego – języka, który tu w Niemczech, tysiące kilometrów od ojczystych ziem, gdzie powstał i wyewoluował, kwitnie i rozwija się, podobnie jak prężna wspólnota, która zdecydowała się go ocalić od zapomnienia.
Marta Woźniak