Chrześcijanie? Najprostszy cel!

Z Louisem Sako, chaldejsko-katolickim arcybiskupem diecezji Kirkuk w Iraku, rozmawia Michał Bondyra

Od pięciu lat Irak ma nową konstytucję, która nadała islamowi status religii państwowej. Co to w praktyce oznacza dla chrześcijan?

– Sytuacja ta nie dotyczy tylko Iraku, bo podobnie jest w pozostałych państwach Bliskiego Wschodu. Wyjątkiem jest tylko Liban. W tych wszystkich krajach, także w Iraku, panuje przekonanie, że to islam jest źródłem wszelkiego prawa i żadne działanie nie może stać w opozycji do Koranu. Przekonanie to zresztą zostało zapisane w konstytucji pod wyraźnym naciskiem islamistów. Z drugiej strony znajduje się w niej zapis o poszanowaniu demokracji, którego domagali się Amerykanie. Jest tu zatem wyraźna sprzeczność, dlatego chrześcijanie zabiegają o modyfikację konstytucji w kierunku demokracji. Mam nadzieję, że nasze wysiłki zostaną uwzględnione.

W ciągu siedmiu lat liczba chrześcijan w Iraku zmniejszyła się siedmiokrotnie z 1,4 mln do 200 tys. osób. Już suche statystyki robią ogromne wrażenie. Na taki exodus braci w wierze mają jednak wpływ konkretne działania. Kto za nimi stoi?

– Muzułmańscy ekstremiści, którzy palą kościoły, zabijają chrześcijan, porywają ich dla okupu. W mojej diecezji zginęło 35 osób, w tym pięciu księży. To dlatego liczba wyznawców Chrystusa tak gwałtownie maleje. Chcę jednak podkreślić, że nie wszyscy muzułmanie to ekstremiści, więcej, fundamentaliści to zdecydowana mniejszość, która zastrasza i terroryzuje milczącą większość.

Wydawałoby się, że wraz z obaleniem dyktatury Saddama Husseina tyrania w Iraku pozostanie ledwie mglistym, acz bolesnym wspomnieniem. Dlaczego tak nie jest?

– Reżim Husseina zbudował potężny aparat bezpieczeństwa, specsłużby, tajną policję. I choć nie było wolności, istniało poczucie bezpieczeństwa. Teraz mamy wolność, ale nie jesteśmy bezpieczni. Możemy swobodnie wyznawać Chrystusa, publikować książki, mówić o swoich poglądach, ale żyjemy w permanentnym zagrożeniu życia. Ufamy jednak, że ten trudny czas minie.

Czy okrucieństwo wobec wyznawców Chrystusa można powiązać z terroryzmem i al-Kaidą?

– Tak, ponieważ terroryści używają ekstremistów do realizacji swoich celów. Ich działania są tożsame. Dają wybór: albo przejdziesz na islam, albo umrzesz, albo zapłacisz wysoki podatek. Tak jest przecież napisane w Koranie. Fundamentaliści islamscy robią wszystko, by wprowadzić szariat, czyli prawo oparte na tej świętej księdze islamistów.

W każdej religii obok skrzydeł bardziej liberalnych są też i bardziej konserwatywne. Jednak te ostatnie w żadnym wyznaniu nie mogą prowadzić do dyskryminacji innej religii. Tak się dzieje, niestety, w Iraku. Poza tym problemem dzisiejszego islamu jest wykorzystywanie go do realizacji celów politycznych i robienie tego z użyciem przemocy.

W których regionach ta przemoc względem chrześcijan jest największa?

– W Bagdadzie, Mosulu czy choćby w Kirkuku, ponieważ rząd jest tam słaby i nie umie powstrzymywać ekstremistów, którzy dodatkowo wzmacniają swoje szyki kryminalistami. Przestępców łatwo zwerbować, gdyż Irak po wojnie otworzył granice, i mogą oni bez przeszkód wspomagać fundamentalistów. Dobra kontrola państwa i sprawnie zorganizowana policja są za to w autonomicznej części Iraku – Kurdystanie. Tam chrześcijanie są najbezpieczniejsi. Na inny pomysł wpadli stacjonujący w Iraku Amerykanie. W Karraces zbudowali dla chrześcijan getto. Za jego murami nie ma jednak pracy, szkoły i mimo pomocy ze strony Kościoła, sytuacja jest bardzo trudna.

Ekstremiści atakują nie tylko chrześcijan, ale i muzułmanów. Tych ostatnich jest jednak znacznie więcej, mają też swoją policję, no i są wyznawcami islamu, poza tym odpowiadają siłowo. Chrześcijanie jako mniejszość są zbyt słabi, nie używają przemocy i co najważniejsze – są traktowani jako wyznawcy religii z zewnątrz, tej, która przyszła z Zachodu. To dlatego są najlepszym i najłatwiejszym celem ataków.

Zachód kojarzony jest z wieloletnią obecnością wojsk USA.

– Atak na chrześcijan to odwet za to, co się stało w Iraku. Wyznawcy Chrystusa, których nazywa się tu „krzyżowcami”, cierpią dziś za działania wojsk amerykańskich i europejskich.

Mówiąc o regionach szczególnie niebezpiecznych dla chrześcijan, wymienił Ksiądz Arcybiskup także swoją diecezję – Kirkuk.

– W mojej diecezji zamordowano 35 osób. Zaatakowano też katedrę. Ludzie boją się o swoje życie. Zdarzają się przypadki migracji, ale staram się, by mimo strachu, wierni trwali tam, gdzie są, by pozostawali na miejscu.

Prześladowania wcale nie dotykają tylko kapłanów, zakonników i zakonnic…

Od 2003 r. w Iraku zamordowano 900 katolików, w tym jednego arcybiskupa i pięciu księży. Zamordowano 3 tys. chrześcijan, w tym 50 duchownych. Te liczby wskazują, że prześladowani to przede wszystkim ludzie świeccy.

Nie boi się Wasza Ekscelencja o swoje życie? Pewnie jako ważna persona Kościoła irackiego znajduje się Ksiądz Arcybiskup na samym szczycie listy osób przeznaczonych do likwidacji.

– Dotąd nie doświadczyłem prześladowań wobec mojej osoby. Jestem jednak na nie przygotowany. Nie szukam martyrologii na siłę. Oczywiście, boję się o swoje życie, nie mam jednak ochroniarza, w przeciwieństwie do bagdadzkiego imama, którego na krok nie odstępuje 20 ludzi. Wiem, że odwiedzając chrześcijan, ale i muzułmanów, podejmuję ryzyko. Jest to jednak ryzyko mojej pracy, mojego posłannictwa.

Kilka miesięcy temu pewien pastor z Indii opowiedział mi o kapłanie, który nie uciekał przed zbliżającym się pogromem, a odświętnie ubrany czekał z uśmiechem na swoich oprawców, ciesząc się, że nadchodzi dzień, w którym zobaczy się z Bogiem. Zgadza się Ekscelencja z taką postawą?

– Nie powinniśmy szukać cierpienia za wszelką cenę. Jesteśmy świadkami i męczeństwo może być konsekwencją naszego działania, ale nie jego celem. Jezus nie szukał śmierci na siłę. Gdy został skazany, zaakceptował ją, jako część swojej misji. My tę misję kontynuujemy i także możemy zostać zabici, ale nie szukamy śmierci.

Ksiądz Arcybiskup posługuje w Kirkuku, urodził się w Zakho, a kształcił w Mosulu, gdzie zresztą został Ekscelencja wyświęcony na kapłana. Wszystkie te miejsca łączy jedno: wyjątkowa agresja fundamentalistów względem chrześcijan… Nie jest to jakiś znak wyjątkowego posłannictwa?

– Jako księża nie mamy wyboru. Jesteśmy posłani w różne miejsca, w których mamy realizować naszą misję. Wołanie Chrystusa jest radykalne: „Masz iść dalej i dalej”. Trzeba być tam, gdzie zostało się powołanym, a nie tam, gdzie jest wygodniej.

Wygodniej nie jest na pewno w Kirkuku. Jak pomaga Wasza Ekscelencja swoim wiernym?

– To jest normalna posługa biskupa. Odwiedzając daną parafię, odwiedzam wszystkie jej rodziny. Gdy widzę zagrożenie, dzwonię na policję. Gdy zdarza się jakiś atak czy porwanie, jestem pierwszą osobą, która stara się być na miejscu. Wtedy rozmawiam z ludźmi, dodaję im otuchy, nadziei.

Słynie też Ksiądz Arcybiskup z radykalnych słów. Nie sprowokowały one pogróżek ekstremistów?

– Jak dotąd nie. Zdaję sobie sprawę, że mogę zostać porwany, zginąć w eksplozji. Księża, którzy ostatniego dnia października poszli do katedry w Bagdadzie, też przecież nie spodziewali się ataku ani tego, że zginie 58 osób, że blisko 70 będzie rannych, że jeden z nich obecność tam przypłaci życiem, a drugi będzie walczył o nie w szpitalu.

Źródło: Przewodnik Katolicki, 47, 21.11.2010 r.
Autor: Michał Bondyra

PS. Kościół nazywany chaldejskim jest Kościołem unickim. Powstał w XVI-XVIII w., a jego członkowie należeli do dawnego Kościoła „nestoriańskiego”, obecnie Asyryjskiego Kościoła Apostolskiego Wschodu – szlomo.pl.