Pomimo wielu trudności i nawet wrogości szyitów po zwalczeniu sunnickiego Państwa Islamskiego, chrześcijanie zaczynają powracać do swoich miast. Na zdjęciu widoczni są ludzie idący do kościoła w mieście Bartella, jeszcze nie odbudowanego w pełni. Około 300 tutejszych mieszkańców przyjechało autokarami z pobliskiego Erbilu, gdzie od trzech lat szukają schronienia, by obchodzić w swoim mieście święta Wielkanocne, ale powrót na stałe wciąż nie jest możliwy.
Według danych oficjalnych, 50-80% chrześcijan Syrii i Iraku musiało uciekać ze swoich miejsc zamieszkania, ale około połowy z nich ma zamiar wrócić do domów, podaje aina.org. Asyryjski biskup Bawai Soro, urodzony w Kirkuku i mieszkający obecnie w USA, uważa, że dla Iraku sprawa pozostawania chrześcijan w kraju jest bardzo ważna, ponieważ to chrześcijanie „są i zawsze byli założycielami instytucji edukacyjnych i opieki lekarskiej”. Biskup Soro dodał w wywiadzie dla Catholic News Agency, że chrześcijańska wspólnota w Iraku przetrwa, tak jak przetrwała tutaj pomimo setek lat prześladowań aż do dnia dzisiejszego. Jednak muszą być zaspokojone podstawowe potrzeby materialne – bo na samą odbudowę ponad 12.000 zniszczonych przez ISIS domów chrześcijanie potrzebowaliby ponad 200 mln USD, a także zapewnione bezpieczeństwo. Dlatego wielu chrześcijan uważa, że dla nich nie ma już miejsca na Bliskim Wschodzie.
Chaldejski katolicki biskup Erbilu, Baszar Warda, uważa, że bezpieczną przyszłość chrześcijanom może zapewnić tylko autonomia, ponieważ społeczność międzynarodowa „nie ma zamiaru wysyłać żołnierzy dla obrony chrześcijan. Musimy wypracować własny sposób na życie wspólnie ze wszystkimi naszymi sąsiadami – sunnitami, szyitami, Kurdami, przedstawicielami mniejszości Szabak”. W celu utworzenia obwodu autonomicznego, Asyryjczycy połączyli wysiłki z Jezydami. Jednak we wrześniu 2016 r. większością głosów Parlament Iraku odrzucił propozycję tworzenia bezpiecznych enklaw dla chrześcijan i przedstawicieli innych rdzennych mniejszości etnicznych i religijnych kraju, mieszkających tutaj od tysiącleci, długo zanim Arabowie i islam pojawili się w Dolinie Niniwy. Według nich, nadanie tym ludziom prawa do zapewnienia sobie bezpieczeństwa „podzieliłoby kraj i wprowadziło chaos”.
Nie trzeba zbyt głębokiej analizy, by zauważyć, że powstanie Państwa Islamskiego jest dla muzułmańskich władz Iraku mniejszym problemem niż umożliwienie obrony niemuzułmańskich mniejszości. W rzeczywistości wynika to z doktryny muzułmańskiej wyrażonej w wersecie Koranu 47:4: Kiedy więc spotkacie tych, którzy nie wierzą, to uderzcie ich mieczem po szyi; a kiedy ich całkiem rozbijecie, to mocno zaciśnijcie na nich pęta. A potem albo ich ułaskawicie, albo żądajcie okupu.
Warto pamiętać, że właśnie w Iraku, natychmiast po utworzeniu nowego państwa w 1933 r., pierwszą akcją militarną była masakra ok. 3 tysięcy bezbronnych chrześcijan.