Exodus chrześcijan z Iraku
Chrześcijaństwo na obszarze dzisiejszego Iraku ma za sobą blisko dwa tysiące lat historii. Powstanie Kościoła w Mezopotamii tradycja wiąże z działalnością św. Tomasza Apostoła (podążającego z misją do Indii, gdzie zginął). Obecnie chrześcijanie stanowią ok. 3% z 25-milionowej ludności Iraku. Większość irackich chrześcijan jest katolikami wschodnich rytów (przeważnie chaldejskiego i syryjskiego), to znaczy że pielęgnują oni własną liturgię i dyscyplinę kościelną, będąc w łączności ze Stolicą Piotrową w Rzymie.
Wydawać się może jakimś paradoksem fakt, iż w ostatnich latach obserwuje się stały exodus chrześcijan z Iraku (obliczany już na dziesiątki tysięcy). Z Iraku – który po usunięciu dyktatury Saddama Husajna ma być krajem demokratycznym, gwarantującym prawa także dla mniejszości wyznaniowych. Jednak miejscowi chrześcijanie nie czują się bezpieczni w „nowym Iraku”, czemu dają wyraz, „głosując nogami”.
Flaga Iraku z napisem Allah akbar (Allah jest wielki)
Kolejnym bowiem paradoksem jest to, że w porównaniu z czasami obalonego Husajna bezpieczeństwo chrześcijan w Iraku radykalnie się zmniejszyło. Właściwie od zakończenia II wojny w Zatoce (marzec 2003 roku) iraccy chrześcijanie stali się obiektem seryjnych ataków rosnących w siłę fundamentalistów islamskich (czy to szyickich, czy sunnickich), odwołujących się do terroryzmu. Dla islamistów iraccy chrześcijanie to forpoczta znienawidzonego Zachodu, to agenci „krzyżowców” (takim mianem islamiści określają armię amerykańską i jej sojuszników stacjonujących w Iraku, w tym Polaków).
Taka właśnie motywacja stała za atakami bombowymi islamistów na kościoły chrześcijańskie w Bagdadzie (zaatakowano cztery świątynie) i Mosulu (zaatakowano jeden kościół) w dniu 1 sierpnia 2004 roku. Samochody-pułapki zabiły w sumie 12 chrześcijan (rannych było ponad 50). We wrześniu 2004 r. w Bagdadzie został zaatakowany kolejny kościół. 16 października 2004 r. kolejne samochody-pułapki wybuchły przed pięcioma bagdadzkimi kościołami. Tylko po tej fali sierpniowo-październikowych zamachów na chrześcijańskie kościoły z Iraku wyemigrowało ok. 40 tysięcy chrześcijan. To bardzo duży ubytek, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że w kraju tym chrześcijan jest ok. 650 tysięcy.
Poza podkładaniem bomb atakuje się wyznawców Chrystusa także w inny sposób. Na porządku dziennym są porwania chrześcijan, z reguły dla okupu. Przeciętnie wysokość sumy żądanej przez porywaczy wynosi 100 tysięcy dolarów. Gdy rodzina nie jest w stanie zebrać pieniędzy, islamscy bandyci z zimną krwią mordują zakładnika. Taki los spotkał w grudniu 2004 r. 29-letniego chrześcijanina Laitha Antara Khanno, którego pozbawione głowy ciało znaleziono w Mosulu dwa tygodnie po jego uprowadzeniu.
Niekiedy chrześcijanie są porywani i zabijani bez jakiegokolwiek pretekstu. Wystarczy, że należą do elity (intelektualnej, majątkowej) swojej społeczności. Także w grudniu 2004 r., podczas dokonywania obchodu oddziałów swojej kliniki w Ramadi, został zamordowany wybitny chirurg (chrześcijanin obrządku asyryjskiego), prof. Raad Augustine Qoryaqos. Parę dni potem islamiści uprowadzili i zamordowali (nie żądając okupu) w Bagdadzie dwóch chrześcijan-biznesmenów: Fawziego Luqa i Haithama Saka.
Porywani są również chrześcijańscy duchowni. Najgłośniejszy tego typu wypadek wydarzył się 17 stycznia 2005 r., kiedy to w Mosulu został porwany katolicki arcybiskup Basile Casmoussa (w sierpniu 2004 r. przed mosulskim kościołem, w którym hierarcha odprawiał Mszę św., eksplodował samochód-pułapka). W tym przypadku wszystko skończyło się szczęśliwie: następnego dnia arcybiskup został zwolniony. Jednak to oraz inne wydarzenia tego typu świadczą o atmosferze zagrożenia, w jakiej żyją od 2003 r. iraccy chrześcijanie, których od tego czasu opuściło Irak już ok. 40 tysięcy.
Tym bardziej że w wielu miejscach Iraku zarówno szyickie, jak i sunnickie grupy fundamentalistyczne domagają się od wyznawców Chrystusa podporządkowania się wymogom szariatu (prawa koranicznego), na przykład w sprawie zakrywania twarzy przez kobiety. Nie brakowało przypadków, że islamiści wylewali żrący kwas na twarze chrześcijanek, które nie respektowały rozporządzeń islamskich watażków. Z kolei na północy Iraku, gdzie praktycznie od 1990 r. (od czasu I wojny w Zatoce) – dzięki amerykańskiemu protektoratowi – funkcjonuje autonomiczny wobec Bagdadu region kurdyjski, miejscowe władze celowo nie kierują funduszy z międzynarodowej pomocy humanitarnej do rejonów w większości zamieszkałych przez chaldejskich czy asyryjskich chrześcijan. Do rzadkości nie należą też wypadki konfiskowania przez Kurdów – do niedawna tak okrutnie prześladowanych przez reżim Saddama Husajna – chrześcijańskich gospodarstw i ziemi. Nie pierwszy to przypadek, gdy obserwujemy w świecie islamskim zadziwiającą zamianę ról – z ofiary w prześladowcę (por. omówiony na tych łamach przypadek Autonomii Palestyńskiej).
„Nieznani sprawcy” w Iranie
Od czasu przeprowadzonej w 1979 r. pod wodzą ajatollaha Chomeiniego rewolucji islamskiej Iran należy do tych państw muzułmańskiego świata, w których los chrześcijan jest najcięższy. Obecnie w kraju tym żyje ok. 120 tysięcy chrześcijan (w roku 1976 było ich tam 310 tys.); 13 tysięcy spośród nich to katolicy.
Wspomnianą rewolucję islamską przeprowadzono pod sztandarowymi hasłami walki ze skorumpowanymi rządami szacha Rezy Pahlawiego oraz rozprawy z „Wielkim Szatanem” – USA. Mniej zwraca się uwagę na fakt, że przewrót Chomeiniego miał również swoje zdecydowanie antychrześcijańskie oblicze. Mianowicie krótko po objęciu przez siebie władzy, 10 sierpnia 1979 r., Chomeini dał miesiąc wszystkim chrześcijańskim duchownym na opuszczenie Iranu. Rok później zaś (w czerwcu 1980 r.) wszystkie szkoły katolickie w Iranie zostały zamknięte przez szyicki rząd (zostały one oficjalnie zakwalifikowane jako „szkoły obce”).
Chociaż pod koniec lat 80. ubiegłego stulecia (kiedy to Iran był wyczerpany długotrwałą wojną z Irakiem) doszło do ocieplenia stosunków na linii Teheran – Watykan i mimo tego, że w Teheranie rezyduje papieski nuncjusz, katolicy w Iranie ciągle mają olbrzymie trudności w nieskrępowanym praktykowaniu swojej religii. W myśl szariatu śmiercią karana jest apostolska działalność chrześcijan. Podobna kara grozi każdemu Irańczykowi, który porzucił islam i nawrócił się na chrześcijaństwo.
Za „zbrodnię” przyjęcia chrztu (co miało miejsce 25 lat wcześniej) w grudniu 1990 r. śmierć poniósł pastor Hussein Soodmand z Mashhadu (powieszony w więzieniu). Pozostawił ociemniałą żonę i czworo dzieci. W 1993 r. do więzienia pod zarzutem apostazji trafił również pastor Mehdi Dibaj, pracujący w protestanckiej wspólnocie Zgromadzenie Boga w Sari. Urodził się on w muzułmańskiej rodzinie, jednak w roku 1948 przyjął chrześcijaństwo. Za ten właśnie fakt, zaistniały przed 45 laty (jednak „zbrodnia apostazji” w świetle prawa koranicznego nie ulega przedawnieniu), islamski sąd w mieście Sari skazał go 21 grudnia 1993 r. na karę śmierci.
Kilkanaście dni wcześniej (3 XII 1993) Mehdi Dibaj w swoim ostatnim słowie (utrwalonym na piśmie) nie tyle się usprawiedliwiał, ile dawał świadectwo. Napisał m.in.: „Zostałem oskarżony o »apostazję«! Niewidzialny Bóg, który zna nasze serca, dał nam, chrześcijanom, zapewnienie, że nie jesteśmy apostatami, którzy zginą, ale jesteśmy wierzącymi, którzy mieć będą życie wieczne. W prawie islamskim apostatą jest ten, który nie wierzy w Boga, proroków lub zmartwychwstanie. My, chrześcijanie, wierzymy w to wszystko! (…) Ludzie powiadają: »Jesteś muzułmaninem od urodzenia«. Bóg mówi: »Od początku jesteś chrześcijaninem«. Oznajmia, że On wybrał nas tysiące lat wcześniej, przed stworzeniem świata, tak byśmy dzięki ofierze Jezusa Chrystusa mogli się stać Jego własnością. Chrześcijanin to ten, który należy do Jezusa Chrystusa. (…) Mówią do mnie »Wróć! [do islamu]«. Ale do kogóż miałbym wrócić z ramion mojego Boga? Czy czymś dobrym jest słuchać ludzi, zamiast słuchać słowa Bożego? Od 45 lat idę wraz z Bogiem cudów, a Jego dobroć dla mnie jest jak cień. Dużo zawdzięczam Jego ojcowskiej miłości i zatroskaniu. (…) Sprzeciwiają się temu, że ewangelizuję. Ale gdy widać, że ślepiec może wpaść do studni, wtedy milczenie jest grzechem. Naszym religijnym obowiązkiem jest – jak długo drzwi Bożej łaski są otwarte – przekonywać wszystkich zło czyniących, by zawrócili z grzesznej drogi i znaleźli schronienie u Niego. By być zbawionym od gniewu Boga Sprawiedliwego i od przerażającej kary”.
Na skutek międzynarodowych protestów (płynących również z Watykanu) Mehdi Dibaj został zwolniony 16 stycznia 1994 r. Jednak w czerwcu tego samego roku został uprowadzony i zamordowany przez „nieznanych sprawców”; jego ciało, odnalezione kilka tygodni później, nosiło ślady tortur.
W kampanię na rzecz uwolnienia pastora Dibaja mocno zaangażowany był inny pastor, stojący na czele wspólnoty Zgromadzenie Boga Haik Hovsepian Mehr. Jego z kolei ciało znaleziono 20 stycznia 1994 r. w Teheranie. 29 czerwca 1994 r. zaś po raz ostatni widziano pastora Tateosa Michaeliana z armeńskiej wspólnoty ewangelickiej (prezbiteriańskiej). Po paru dniach także jego ciało, ze śladami po pistoletowych kulach, zostało odnalezione w Teheranie. W roku 1996 został zamordowany w Sari 35-letni pastor Mohammed Bajher Yusefi. Ewidentnie „nieznani sprawcy” wykonali na nim wyrok za „zbrodnię apostazji”, skoro ofiara 11 lat przed swoją śmiercią przyjęła chrześcijaństwo.
Grzegorz Kucharczyk
źródło: Miłujcie się nr 6-2006.
Asyryjczycy dyskryminowani
Licząca około 180 000 osób mniejszość asyryjska w Stanach Zjednoczonych uważa, że w trakcie przeprowadzonych „wolnych wyborów” w Iraku została celowo dyskryminowana zarówno w samym Iraku jak i w USA.
Według przedstawicieli Asyryjczyków zamieszkałych w USA, choć jest ich tutaj ponad 200 000 – w większości uciekli z Iraku przed Saddamem Husajnem oraz islamskimi fundamentalistami – to na listach wyborców zarejestrowano ich nieco ponad 26 000. Departament Stanu lokalizując punkty głosowań kierował się danymi zgrupowań „Irakijczyków” oraz „Kurdów” co faworyzowało muzułmanów, zaś ignorował „Asyryjczyków” czy „Chaldejczyków”, nie wiedząc (?), że są to chrześcijanie z Iraku. Dobrym przykładem był brak miejsca głosowania w San Diego w Kalifornii, gdzie mieszka ponad 50 000 Asyryjczyków, podczas gdy 3000 Kurdów w Nashville otrzymało swój punkt wyborczy.
Zdaniem Asyryjczyków, jeszcze gorzej wyglądała sytuacja w samym Iraku, z którego tylko po amerykańskiej inwazji zdążyło uciec ich ponad 50 000. Na północy kraju, gdzie są ich największe skupiska, są systematycznie wyrzucani ze swojej ziemii przez Kurdów, którzy dokonują tam czystek etnicznych. W dniu wyborów, Kurdowie zablokowali dostarczenie kart wyborczych do wielu chrześcijańskich wiosek, uniemożliwiając odbycie tam głosowania. Niechęć Kurdów do Asyryjczyków sięga początku XX wieku, gdy wzięli oni aktywny udział w ludobójstwie Ormian, Asyryjczyków i Greków w ówczesnym imperium tureckim. Zginęło wtedy ponad milion Ormian oraz kilkaset tysięcy Asyryjczyków.
Zdaniem Asyryjczyków, jeśli nie stanie się w ich obronie i pozwoli na utworzenie w Iraku państwa islamskiego, nieliczni mieszkający w Iraku od czasów starożytnych, mówiący po aramejsku (język Chrystusa) oraz będący chrześcijanami Asyryjczycy wyjadą z kraju i tak zniknie jeszcze jedno ognisko chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie.
źródło: www.ekumenizm.pl